środa, 23 października 2013

Przysłowiowy wkurw

Nastał ten dzień w którym dostałam przysłowiowego, zdrowego wkurwa.

Zazwyczaj zmiana poziomu nauczania jest prosta. Zdaje się egzamin i przechodzi się do innej grupy. Czemu ja tak nie mogłam mieć?

Środa

Rozmawiałam z nowym nauczycielem na temat zmiany, bo się nudzę. Nauczycielka sama stwierdziła, że jej grupa nie jest odpowiednim dla mnie miejscem, bo za dobrze sobie radzę i powinnam pójść wyżej. Wyjaśniła mi całą ścieżkę zdrowia, tj. miałam jak najszybciej zdać egzamin i zmienić klasy. Banał!
Wycieczka do dyrektora. Wyjaśniam, że chce zmienić grupy, bo na razie jest dla mnie za prosto i nie mam jakiegokolwiek rozwoju. Rozmowa ograniczała się do pytania: „Why?”. To pytanie słyszałam bez względu na treść wypowiadanych przeze mnie słów. Nic dziwnego, że zaczęłam się wkurzać, bo ktoś starał się ze mnie zrobić idiotkę. Niestety za duże pieniądze. Jakimś cudem uzgodniliśmy, że w poniedziałek i we wtorek będę miała egzaminy.

Piątek

Przychodzę do szkoły mam egzamin. Tak znienacka. Zdałam.

Poniedziałek

Egzamin, który jest na znacznie niższym poziomie, ale miałam go dla funu rozwiązać. Patrzę na to, co obok mojego nazwiska pojawiło się w notatkach nauczycielki – B2+ Awesome!!! Lepiej niż chciałam. Okazuje się, że test był dla zabawy, ale wynik już nie. I tak zdałam.
Idę do dyrektora. Tak jak byłam umówiona. Z 2 pracami (jedna na 1600 wyrazów, druga na 2800 wyrazów). Usłyszałam, że nie ma czasu i mam przyjść kiedy indziej.

Wtorek

Ponownie na kozetce u dyrektora. Słyszę, że dobrze radzę sobie z pisemnymi pracami i widzi, że jestem zmotywowana co mu się podoba. Robię bardzo pierdołowate błędy pt. zapominam o ‘the’ ‘a’ przed rzeczownikami. Słyszę pytanie: „Kiedy kończysz szkołę?” Grzecznie odpowiadam. Odpowiedź: „To sporo czasu. Na pewno nie przejdziesz do B2. Być może do B1+ ale wątpię. Najbardziej odpowiedni jest B1”. Oczy mam jak 5złotówki. „prze Pana, ale ja w normalny sposób bym przeszła na ten poziom. Bez zdawania dodatkowych egzaminów i pisania prac. W czym jest problem? Chciałam przejść wyżej, by się wreszcie czegoś nauczyć”. „To ja się jeszcze zastanowię…” I tak przez kolejne półtora godziny. Przynajmniej zmienił śpiewkę. Każdy z kim rozmawiam i mu mówię na jakim jestem poziomie nie wierzy, bo przepaść jest olbrzymia między mną i pozostałymi uczniami. Co też w dość dosadny sposób powiedziałam: „Mój poziom na którym jestem obecnie jest pomyłką. Kosztowną, bo General English jest najdroższym kursem, a chce zmienić niebawem kurs na zawodowy…” Zdziwiłam się słysząc: „ale to nielogiczne byś ominęła większą część intermadiate”. Co mnie to kurka obchodzi. Płacę to wymagam. To jest mój czas i moje pieniądze. Dokładniej mieliśmy porozmawiać dzień później. Wyszłam, by nieco ochłonąć. Głos się łamał, z niemocy i braku możliwości głośnego, dosadnego przeklnięcia sobie. Kilkanaście minut później. Ponownie stoję w jego drzwiach. „Tak właściwie to czemu nie możemy dzisiaj o tym porozmawiać? Czemu muszę codziennie przychodzić?” Z łaską jestem na B1+. Nie jestem zadowolona o czym powiedziałam mojemu nauczycielowi i wyjaśniłam, że też jest dla mnie istotny papier, a nie tylko umiejętność mówienia. Dostałam propozycję dodatkowych nieodpłatnych zajęć. Bardzo miło. Niesamowicie miło.

Dyrektora rozumiem w 100% - im szybciej mnie wypuści tym mniejszą będzie miał kasę. Trzyma ile się da. Czy ma to sens czy też nie. Tylko to są duże pieniądze.

Spojrzałam na kursy zawodowe i najprawdopodobniej będę się przenosiła do Brisbane. Muszę jeszcze parę rzeczy posprawdzać. I wtedy podejmę ostateczną decyzję.

Na razie walczę! I się nie poddam! To nie w moim stylu.   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz