Przy każdej z tych sytuacji pokazywały się różnice kulturowe
i ostatnio z Australijczykami śmiałam się z nich.
Proste przykłady:
U nas istnieje coś takiego jak półformalność. Mówimy ‘proszę
Pana’, ale sobie żartujemy, a jak się przedstawiamy to jest uścisk dłoni i itd.
Czuć dystans w momencie kiedy pierwszy raz kogoś widzimy i dopiero poznajemy.
Słyszałam, że Europejczycy są ciut chłodniejsi w kontaktach, ale byłam pewna,
że ta różnica nie jest tak duża. Hmm… różnie bywa. Jak szukałam mieszkania to natrafiłam na
bardzo fajnego Australijczyka. Niesamowicie pozytywny człowiek, ale… No,
właśnie ‘ale’. Chłopak przyjechał po mnie, bo standardowo zabłądziłam. Nadal
uważam, że jest to niesamowicie miły gest. Dojechaliśmy do jego domu i każdy
pokój mi pokazywał, łącznie ze swoją sypialnią. Pytał o wszystko, bo był
ciekawy – dla niego byłam egzotyczna, tak samo on dla mnie. Pytał o sprawy dość prywatne, ale sam też był
wylewny. W pewnym momencie poczułam jego rękę na nodze. Po chwili na ramieniu.
Chwilę później przytulił mnie. Moje myśli: „Ello Buddy! Co jest z Tobą?
Przestań! Czemu mnie dotykasz? Czemu mnie przytulasz?! Nie rób tego!”. Taaa…
musiałam mieć cudowną minę. To jest normalne zachowanie. To ja mam dystans.
Nadal w to nie mogę uwierzyć, ale przywykłam do kiziania mnie po plecach. Ja!
Ta co nigdy nie przytula się na przywitanie i zawsze ma dystans :P
Inny przypadek. Stoję przed domem przemiłej 60tki. I dzwonię
telefonem: „Hello. Jestem przed Twoim domem”. Później zapytała się mnie: „Czemu
właściwie do mnie dzwoniłaś” Błyskawiczna ma odpowiedź: „Przy żadnych drzwiach
nie widziałam dzwonka. Czemu wy go nie macie?!” Kontra: „Ja mam <duży
uśmiech>”. „Jesteś jedyna, która ma. Wiele razy waliłam pięścią w drzwi i
nauczyłam się dzwonić Tel. By ktoś wyszedł po mnie” Pani wybuchnęła śmiechem:
„No, tak. Widać, że nie jesteś stąd” J
Amerykańskie: „co słychać?” - „wszystko w porządku”. Wiecie czemu oni zawsze tak odpowiadają? Nie dlatego, bo nie mają ochoty ponarzekać bądź to my jesteśmy największymi zrzędami. Nie. Zupełnie nie o to w tym chodzi. Powód dla którego tak mówią jest banalny. Na każdym kroku, w każdej sytuacji słyszy się: „how are you?” więc zawsze odpowiesz: „fine, thank you and you?” To pytanie słyszysz dosłownie wszędzie: w aptece kupując środki przeciwbólowe, przy kasie w markecie, kierowca autobusu o to zapyta. Każda osoba z którą masz styczność zapyta się ‘co u Ciebie?’. I teraz wyobraź sobie, że zawsze mówisz prawdę. Zakupy w 3 sklepach trwałyby wieczność. Ekonomiczniej jest odpowiedzieć: „ok., thanks”. I to jest cała prawda na temat amerykańskiego „wszystko w porządku”.
Kolejna ciekawostka. Przez tydzień czasu mieszkałam z 3
kulturami. Największą różnicę widać było podczas posiłków. Japończyk głównie
jadł w knajpach, sporadycznie gotował. Jeśli coś zrobił to zawsze z ryżem.
Kolumbijczycy główny posiłek mają w formie lunchu, czyli ok. 11:00. Ja obiad
mam ok. 16:00 – 17:00, a ostatni posiłek jem po 20:00 – nie rozumieli jak można
jeść o tej godzinie. Teraz już się przyzwyczaili. Każdy z nas przywiózł tu coś
swojego i pomimo tego, że staramy sobie pomagać i troszczyć o siebie to
jesteśmy niesamowicie różni i czasem nie rozumiemy swoich zachowań.
Różnic jest mnóstwo. W moim mieście jest bardzo dużo Azjatów i Latynosów. Mamy swoje przyzwyczajenia i nawyki. Bez wyjątku każdy do tego miasta dorzucił swoje 5 groszy, które zostaną tutaj na zawsze. Prawie na każdym rogu widać przenikające się kultury. I to jest niesamowite! I cały czas mnie to fascynuje! Codziennie czegoś się uczę i codziennie coś poznaje :)
Jeżeli wszyscy Australijczycy są tak wylewni, że na przywitanie się macają to ja już jestem spakowana. :D Zastanawiam się tylko ... kobiety robią tam tak samo? ;>
OdpowiedzUsuń