To czego nie chciałam zapeszać to była praca w hotelu 5gwiazdkowym na obrzeżach miasta z której dzisiaj zrezygnowałam. No, ale wszystko od początku.
Na gównianą pracę to mam za dobre CV więc musiałam stworzyć sobie nową tożsamość. Nieco mam zbyt bujną wyobraźnię ponieważ przez drobne niedopatrzenie wyszło, że mam 1,5 roczne doświadczenie w pracy jako pokojówka. Miałam mieć w piątek szkolenie, które okazało się dniem próby i w momencie kiedy liderzy widzieli mój obłęd w oczach i brak wprawy wprost zapytali:
"Ewelina, co się dzieje? Przecież Ty pracowałaś w ten sposób w Europie..."
"Tak, pracowałam, ale w nie tak dużym hotelu jak ten i w Polsce jest wszystko inne. Codziennie czegoś nowego się tutaj uczę"
Myślałam, że parsknę mówiąc to.
No, ale to ja zrezygnowałam, bo za ciężka to jest praca i też zbyt daleko.
Hmm... zauważyłam, że ostatnio lekki fatalizm się włączył. W sumie to nic dziwnego. Wiele rzeczy jest tu innych. Niektórych nie rozumiem, innych się uczę. Muszę jeszcze jednego kolosa ogarnąć i stwierdzę ze spokojem: "Tak, jest dobrze. Zostaje" Tylko zanim to się zadzieje to też muszą być jakieś pozytywy.
Kolejny raz się przeprowadziłam i wreszcie mam fajną ekipę współlokatorów. Mieszkam z 3 Kolumbijczykami i póki co z jednym Japończykiem, ale ten się pod koniec tygodnia wyprowadza. Wielka szkoda, bo bardzo go polubiłam. Jedzie do Cairns pracować przez miesiąc na farmie. Usłyszałam ile tam zarobi i zrobiłam olbrzyyymie oczy i życzyłam jak najlepiej :)
Wszystko by było piękne tylko w domu nie mam internetu.
Niestety internet w Australii jest dobrem luksusowym. Tak, nie ma tutaj internetu w wielu miejscach. Tak, nie istnieje coś takiego jak stałe łącze. Tylko, że nic mi nie jest straszne. Kreatywność level 10 i siedzę przy piwku w jakieś knajpie. Co prawda mój komp to 17 cali, ale mam kontakt ze światem :) :)
Chciałam podziękować wszystkim, którzy od czasu do czasu spojrzą na to co tutaj piszę. Bardzo mi miło! Dziękuje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz