poniedziałek, 16 września 2013
Szukanie mieszkania
Miałam wykupionego homestaya, czyli mieszkałam z rodziną Australijską. I tak jak w przypadku normalnego wynajmowania u kogoś pokoju, na różnych ludzi można natrafić.
Mój czas tutaj już się kończy więc szukałam innego cichego kącika.
Zupełnie inaczej się szuka tutaj mieszkania niż w Polsce. U nas cała akcja zajmuje 2 dni i jest po krzyku. Przychodzi się do czyjegoś domu. Ogląda pokój, łazienkę i kuchnię. Pyta się o najpotrzebniejsze sprawy i koniec. Wszystko trwa 15 - 20 minut.
Tutaj jest inaczej.
Idzie się na półtora godzinną kawę i opowiada o swoich planach na przyszłość. Pytania jakie miałam zadawane były najróżniejsze pt. "Zatańczysz ze mną? W Polsce mieszkasz z rodziną? Masz rodzeństwo? Podróżujesz? Oj tylko po Europie?" i wieeele innych.
Każda osoba z którą rozmawiałam na temat pokoju to odrębna historia, bo był to:
- 40letni skacowany serfer
- nieco zadufany w sobie hipis
- 50letnia przemiła pani z pacyfką na szyi
- gospodyni domowa
- szalony fotografo-serfer
Pełny misz-masz osobowości.
A to co jest niesamowicie miłe tutaj jak się szuka domu to:
#1 jeśli będę miała problemy z trafieniem to po mnie ktoś przyjedzie samochodem. Z czego raz jasno mi powiedziano, że jak będę na przystanku autobusowym to koniecznie mam dzwonić i po mnie właściciel przyjedzie, bo przecież nie jestem stąd i mogę mieć problemy ze znalezieniem adresu.
#2 w połowie przypadków spotkałam się z pytaniem: "ale czy na pewno nigdzie nie odwieźć? To nie jest problem. A Ty tu od nie dawna jesteś. wiesz jak trafić z powrotem? Może odwieźć? A może jednak? Daleko mieszkasz... jesteś pewna? Może chociaż do autobusu?"
#3 miałam propozycje lunchu - miło, że dokarmiają
#4 jedna Pani widziała, że mam w kubku kawę to dała mi gifta w postaci małego opakowania lavazzy bym sobie w domu zaparzyła :)
Tylko ciekawa jestem u kogo wyląduje :)
Ogólnie to wszyscy polecają mieszkania w centrum, bo wszędzie jest blisko. Pokojów szukałam w cenie do 200$ tygodniowo. Na razie na więcej nie mogę sobie pozwolić. Piękne mieszkania w centrum są w tej cenie, ale mają niesamowicie wysoką kaucję ok. 1000$. Pokoje z normalną kaucją typu 300 - 500$ w centrum są najnormalniej w świecie brzydkie. W tej samej cenie na lekkich momentami przedmieściach są przepiękne perełki, ale trzeba do nich dojeżdżać. Tutaj pada pytanie: czy lepiej mieszkać byle gdzie, uzbierać kasę na tą kaucję i mieszkać w fajnych warunkach, a może przemęczyć się autobusami przez jakieś 2 mce i uzbierać na samochód?
Jutro się okaże jak los zadecyduje :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz