Wracam do domu i starszy Pan zza płotu: "Hello. Come here". Nie wiele myśląc podeszłam. Pan przyglądnął mi się i powiedział "Jesteś z Polski?". Zdębiałam, bo powiedział to twardo, bez angielskiego akcentu. "Tak, jestem. Słyszę, że Pan też" - a może to turysta? pomyślałam. I tak się bardzo ucieszyłam, bo w ogóle nie słyszę tu ojczystego. Pan po chwili namysłu:
"Przez 63 lata nie powiedziałem nawet słowa po polsku. Nie musiałem. Dopiero teraz coś mówię"
Zaniemówiłam.
Zapytałam się: "przepraszam, przez ile lat?". Widziałam, że Pan bardzo uważnie słucha tego co mówię i chyba nie rozumie. "I'm sorry. How long you live here?"
"63 lata mieszkam w Australii. W '97 wraz z żoną zrobiliśmy wycieczkę po Europie i odwiedziłem kraj. Wcześniej byłem w latach '70"
Nie wierze. Przez 63 lata ten przemiły starszy Pan nie używał języka i potrafi się nim posługiwać. Przez 63 lata nic nie mówił po polsku. 63 lata! Nie zapomniał.
Ponownie zaniemówiłam. Przeprosiłam i słuchałam jego historii.
Pan urodził się w Rawiczu. Miał niecałe 15 lat jak zaczęła się II wojna światowa. Został zesłany na przymusowe prace do Niemiec. Na szczęście dla niego jest lingwistą i szybko nauczył się języka. Dodatkowo mieszkał wraz z nauczycielką angielskiego, która codziennie go uczyła. Dzięki temu w wieku kilkunastu lat biegle posługiwał się 2 językami, co zaowocowało w przyszłości. W momencie kiedy mógł już wrócić do kraju stwierdził, że nie ma do czego i poszuka szczęścia gdzie indziej. Szwędał się po kilku krajach, gdzie pracował głównie jako tłumacz. Jednak los sprawił, że trafił do Australii. Puścił tutaj korzenie. Sprowadził najbliższych, którzy teraz mieszkają w Melbourne i Sydney. W młodości poznał swoją żonę. W latach 70 - 90 jeździli po całym świecie, w tym po Europie. Pan ostro skomentował, że zwiedził wiele miejsc dla niego mocno sentymentalnych, ale nie odwiedzi nigdy Rosji przez wzgląd na wojnę. O szczegóły nie pytałam. Powiedziałam jedynie, że w Polsce też nie lubimy tego tematu. Z lekkim uśmiechem skwitował: "Dla Ciebie to historia, ale ja tam byłem i widziałem wszystko". Nastała cisza. Nie przerywałam jej pytaniami. Pan dokończył swoją opowieść. Dowiedziałam się, że ma brata imieniem Kazimierz, dzieci, wnuki i jest szczęśliwym, pogodnym staruszkiem.
Przez 63 lata ten Starszy Pan nie mówił w ojczystym języku do momentu kiedy nie usłyszał, że ma Polkę za płotem.
Na pytanie, czy przez ten czas nie myślał o powrocie. Szybko odpowiedział: "Nie, większość moich przyjaciół i rodziny już nie żyje. Starość. Mam tutaj swoich najbliższych: żonę, dzieci i wnuki. Nie mam po co wracać. Tu jest moje miejsce. A kraju i tak bym nie poznał."
Szkoda, że są moimi jedynie chwilowymi sąsiadami. Niestety bardzo krótkimi, bo Pana więcej nie zobaczę. Dzisiaj on wyjeżdża, a jak wróci to mnie już nie będzie w tej okolicy.
Pan poznał żeś z Polski po wyglądzie?
OdpowiedzUsuńTak, po wyglądzie. Jestem typową Polką - duże, niebieskie oczy, jasna karnacja, sianowate włosy. Jak ze znajomymi gdzieś za granicę wyjeżdżamy to zawsze słyszymy pytania: "Russia? Poland?" :)
OdpowiedzUsuń