Los sprawił, że wylądowałam u skacowanego serfera. Nie powiem żebym była z tego powodu zachwycona. Nigdy nie mieszkałam w centrum miasta. A też i właściciel jest dziwny :/
Plusy:
- wszędzie blisko. To "wszędzie" to w sumie do szkoły, bo narazie pracy nie mam. Blisko do knajpek i sklepów (potencjalne miejsca mojej pracy).
Minusy:
- nie ma parku,
- nie ma cichego kącika. Wiecie o co chodzi, nie ma przestrzeni. W zamian za to wyjdę z ulicy i mam drogę szybkiego ruchu.
- nie mam gdzie pobiegać
Na lepsze póki co mnie nie stać. To kosztowało jedynie 140$ tygodniowo i kaucja wynosi równowartość tygodniowego czynszu więc nie jest to drogo.
Wyszła w praktyce kolejna rzecz nieco inna.
Wynajmuje pokój i tutaj nie ma czegoś takiego jak umowa najmu. Co z tego, że to tylko pokój, ale przecież to jest kwestia bezpieczeństwa właściciela i moja. Tutaj tak nie jest. Wynajmuje się pokój, płaci kaucje bez żadnego pisemnego potwierdzenia. Dla mnie to podejrzane. Jak zapytałam się smsowo mojej homestayowej właścicielki czy to normalne to zdziwiła się, że może być inaczej.
Postanowiłam sobie, że w momencie kiedy będę miała już pracę i dostanę pierwszą wypłatę uciekam na me ukochane przedmieścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz