Powiało grozą więc trzeba było zacisnąć poślady i coś ze sobą zrobić. Przecież się nie poddam :)
Praca w placówce dała mi w kość. Może jestem zbyt wrażliwa, może zbyt mocno wszystko sobie wzięłam do serducha. Jeśli budzę się o 4:40 jadę do jednej pracy, o 8 ją kończę i pędzę do szkoły, by po niej jechać do placówki, i wracam do domu po 22:00. Kolacja, prysznic i do łóżka koło 12:00. 4,5 godz snu i z powrotem na wysokie obroty. Długo tak się nie da. I się nie dało. Mówiłam, że w jeden dzień w tygodniu mam szkołę i nie mogę być w pracy. Oznaczono w grafiku, że jestem niedyspozycyjna o poranku. Kur... ja nie jestem robotem. Tak się nie da. Zapłaciłam za to słoną cenę.
Po równo miesiącu okrojono mi zmiany do 2 w tygodniu. Ucieszyłam się jak dziecko na gwiazdkę, bo nie będę musiała tam przebywać. Tylko... tylko... co z moimi planami? I co tu zrobić, by się pojawiła kolejna praca i opcja odpoczynku, bo należy mi się on jak psu buda.
Olałam wszystko. Wszyściuśko. Zrobiłam sobie listę placówek do których chciałabym pojechać i porozmawiać na temat możliwości zatrudnienia, ale jeśli po drodze naszła mnie ochota na drzemkę na plaży to czemu miałabym sobie odmówić. Krótko mówiąc włączyłam tryb wakacyjny. Wszystko powoli i bez pośpiechu. Mam ochotę na śniadanie zjeść lody? Czemu nie?! Mam ochotę upiec ciasto i zawieźć je Absztyfikantowi? A czemu jedno? Współlokatorzy też ludzie! I mój nauczyciel. Były 2 blachy. Mój nauczyciel lubi jedną plażę dość mocno ode mnie oddaloną, ale jest piękna. Niestety, kiedy byłam w drodze wysłał smsa, że nie da rady się pojawić. No to co by tu... plaża? Owszem! Nie było siłowni ani basenu. Nie było niczego. I pozwoliło mi to nabrać sił. To jest niesamowite. Wystarczyły jedynie 3-4 dni i znów jestem zwarta i gotowa do działania.
Poskutkowało. Skończyłam objeżdżać listę z placówkami i zaczęłam wysyłać resume online wszędzie gdzie się dało. Dodatkowego źródła dochodów potrzebowałam na już. Tak na prawdę intensywnie pracy szukałam przez 5 dni. Dzisiaj ją znalazłam. Praca gówniana, ale kasa przyjemna. I szefa od razu polubiłam. Grafik elastyczny, normalna forma zatrudnienia. Poza wykonywanym zawodem nie mogę narzekać. W sumie to będę miała słuchawki w uszach i sprawę oleję :)
Odetchnęłam z ulgą. Jest duża szansa, że wyrobię się ze wszelkimi planami :)
A i Absztyfikant zmienił pracę i teraz będzie w pobliżu na stałe :)
Bedzie dobrze. Trzymaj sie!
OdpowiedzUsuńDziękuje!
OdpowiedzUsuńHej, wciąż nie potrafię się ocknąć z wrażenia, jak dobrze sobie radzisz :D
OdpowiedzUsuńMam kilka pytań na temat miningu w au, skoro twój absztyfikant:
"Otóż pan pracuje 19 dni poza miastem i 9 jest w mieście." więc wnioskuję, że pracował na kopalni czy to prawda?
Niestety, ale nie trafiłeś. Był on elektrykiem siedzącym przed kompem. W szczegóły nie wnikałam, bo przyznam, że zapewne i tak bym nie skumała :P
UsuńDziękuję za komplement :)