niedziela, 12 października 2014

Powieje romansem

Nie wiem czemu, ale ostatnimi dniami jakoś mi się przygnębiło nieco. Być może dlatego, że wreszcie zmęczenie ostatnich miesięcy zaczęło wychodzić i chodzę cała obolała. Nie lubię czasu marnować więc pomiędzy regenerującymi drzemkami biegam na siłownię bądź na basen i staram się poprawić swoją beznadziejną kondycję. Mam wreszcie więcej czasu dla siebie i dla wszystkiego co mnie otacza. Tylko czemu dół się pojawił? Może dlatego, że ciało boli? W sumie nic specjalnego się nie wydarzyło.

No, ale miał być tandetny romans.
Otóż byłam w tzw między czasie na kilku randkach i... powiało grozą ha ha
Na jednej takiej Wielmożny bawił się w konkurs kto jest lepszy. "A w ilu krajach europejskich byłaś?" "W ilu językach potrafisz mówić? Ojjj tylku w 2?". W momencie kiedy przypadkowo wyszło ile wypiłam to Wielmożny stwierdził, że nie może być gorszy. I... po wypiciu 2,5 piwach zostawił mnie przy barze i uciekł do toalety. Wyszedł po dłuuuuższej chwili ze załzawionymi oczami. Hmm... wymiotował? Usiadł. Wytrzymał około 10 minut w milczeniu po czym wstał i powiedział: "nie wiem jak Ty, ale w sumie to mnie nie interesuje. Ja idę"
Ktoś pobije to? Ktoś miał gorszą randkę?

Nie może być ciągle źle. Poznałam spory czas temu kogoś wartościowego. Kogoś do kogo mogłam zawsze z problemem zadzwonić. Kogoś przy kim czułam się bardzo komfortowo. Zbyt szybko stał się zbyt ważną dla mnie osobą. Tylko może dlatego, że w momencie kiedy go poznałam to wyciągał mnie z dość dużego doła nawet o tym nie wiedząc. Hipotez może być wiele. Fakt jest jeden:
"Wiesz... wiesz, że jesteś dla mnie ważny ble ble ble... chciałam być Twoją dobrą znajomą i czekać aż mi zaufasz, by później powoli zmieniać te relacje" Odpowiedź: "Ewelina, you need relax a bit. Everything is fine" Nawet teraz pisząc to śmieję się :)

Długo nie płakałam. Tylko zawsze musi być to "ale" Otóż pan pracuje 19 dni poza miastem i 9 jest w mieście. Nie ma możliwości stworzenia niczego trwałego. Szkoda, bo fajny chłopak więc jesteśmy w kontakcie. Co prawda słyszałam raz tekst o zmianie pracy. Ba! Nawet o wysłaniu aplikacji. Tylko ile razy pytałam tyle razy słyszałam ciszę. Czas pokaże co z tego wyjdzie.

A dzisiaj to po prostu parsknęłam śmiechem. I to jest główny powód dla którego powstaje ten post.
Mój były zmienił status związku na fb z "wolny" na "w związku". Bardzo się cieszę z tego powodu. Zasługuje na najlepsze. Co prawda kość mi w gardle utkwiła jak zdałam sobie sprawę, że ona ma to o co ja się nigdy nie mogłam doprosić. No, ale inny partner to jest i inne nastawienie i też inna sytuacja życiowa. Ogólnie rzecz ujmując życzę najlepszego. Tylko... tylko coś mi się nie zgadzało. Ostatnio widziałam go w drugiej połowie sierpnia. Data związku jest drugą połową sierpnia. Moment. Sprawdziłam po smsach. Ze mną widział się 19 sierpnia. Kombinował jak tylko mógł, byśmy wrócili do siebie. A to na litość, a to na "stare dobre czasy", a to na poprawę jego materialnej sytuacji. Co chwila słyszałam teksty: "a to nie jest takie dziwne, że po prostu siedzimy i nawet nie mogę Ciebie przytulić? Nie czujesz się dziwnie z tym?" "Nie! Dla mnie jesteśmy znajomymi" Po pewnym czasie wymiękł. I jak wymiękł zaczęłam się na prawdę dobrze czuć w jego obecności. Powracając, było to 19 sierpnia. Rozpoczęcie związku 20 sierpnia. Zaśmiałam się. Zanim rozpocznie się związek są randki. Jest czas na poznanie się i takie tam. To jak? Dwie sroki za ogon? Nie wiem o co chodzi, ale humor mi poprawił. I ja na prawdę życzę mu jak najlepszego! :)

Oczywiście te sytuacje nie działy się w przeciągu jednego tygodnia. To jest jakiś tam okres czasu. Bliżej nieokreślony. Taki zlepek spraw sercowych. Zazwyczaj staram się omijać sprawy wybitnie prywatne, bo to już zbyt mocny ekshibicjonizm jak dla mnie. Choć te powyższe to mnie rozbawiły :)

Mogę jeszcze dorzuć nieuzasadnione pretensje jednego takiego jak się dowiedział, że spotykam się z kimś, a my możemy być jedynie znajomymi. Zaczął na mnie krzyczeć. Dosłownie. Dlaczego ja mu nie powiedziałam? Czemu ja to ukrywałam? To co? To może po wypitych kilku piwach z nim poszłam do swojego chłopaka? Kur... poznałam gościa przypadkowo i po prostu poszliśmy do pubu na piwo. Ot co. Po co ten krzyk?

Ludzie są dziwni i zawsze byli i będą.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam czytać Twoje posty! Piszesz spontanicznie, co Ci wpadnie na "klawiaturę" i jest to super! Z niecierpliwością czekam na każdy Twój post! Powodzenia i na emigracji i w sprawach sercowych. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieje, ze za kilka/kilkanaście lat spotkamy się w Au!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje pięknie!!! I jeśli mogę jakoś pomóc, cokolwiek to pisz śmiało :)

    OdpowiedzUsuń