Zawód pokojówki do najłatwiejszych nie należy. Jest to fizyczna i ciężka praca. Ważna jest rutyna, prędkość i zwracanie uwagi na najważniejsze detale. Niestety, ale tego typu zawody nie są najlepiej opłacane. No, ale z drugiej strony osoba pakująca się w wykonywanie tej żmudnej i nigdy się nie kończącej katorgi zdaje sobie sprawę z wszelkich zasad. To czego oczekiwałam i potrzebowałam to minimum szacunku. Wydaje mi się, że nie jest to nic wielkiego. Po prostu ludzkie odruchy świadczące o tym, że nie jestem niewolnikiem, a pracownikiem.
Pewnego dnia.
Gość był właścicielem hotelu w Nowej Zelandii więc był przewrażliwiony i sprawdzał dosłownie wszystko. Nawet pod jego czujnym okiem znalazł się protector materaca. Przyznam szczerze, że do głowy, by mi nie przyszło sprawdzenie czegoś takiego. Oczywiście pokojówki dały ciała. Jeśli ma się 30 minut na generalnie sprzątnięcie pokoju i jest to czas sezonu więc jest bardzo dużo do zrobienia to nie zwraca się uwagi na takie detale. Supervisor pokazał mi i mojemu partnerowi jak należy poprawnie pościelić łóżka. Aż mi się cisnęły odpowiednie komentarze. Po roku pracy w tej cudownej instytucji kobieta mi tłumaczy jak należy ułożyć prześcieradło. No, ale rzecz jasna nie skomentowałam tego. Wybuchłam w momencie kiedy usłyszałam, że jedynie głupi człowiek może popełniać tego typu błędy jak ścielenie łóżka. I jedynie głupi pracownicy są w Hiltonie zatrudnieni. Tu już toczyłam pianę z pyska. I jak stałam tak krzyczałam. W odpowiedzi usłyszałam, żebym nie brała tego tekstu do siebie, ale tylko ktoś głupi mógł coś takiego zrobić. Przyznam, że przez moment pojawiła mi się myśl: "może jak usłyszy, że przesadziła to jakaś akcja zadzieje się w jej mózgu i przeprosi". Jednak nie. Było zupełnie odwrotnie. Nie czekając zbyt długo jej nadużycie zgłosiłam wszędzie gdzie tylko mogłam. Oczywiście nikt za nic nie przeprosił. Żadnych konsekwencji nie było. Był to wyraźny komunikat kim tak właściwie jesteśmy w tej firmie.
Inna sytuacja dotyczyła mojego upadku. Zadzwoniłam, że nie przyjadę. Usłyszałam krzyk: "Ewelina, powinnaś wcześniej do mnie zadzwonić." Odpowiedziałam: "następnym razem postaram się wcześniej upaść na ulicy" Nie usłyszałam niczego przyjemnego, a wręcz przeciwnie: "Ewelina wpisałam twoje imię na tablicy." Moja myśl: "to je kur.. przekreśl" Starałam się być grzeczna: "Rose, nie zrobiłam tego specjalnie". Niestety, ale kobieta miała problem z powstrzymaniem swych emocji. W zamian za "nic ci się nie stało? Wszystko w porządku? Byłaś na pogotowiu?" słyszałam: "Masz być teraz w pracy! Czemu ciebie nie ma?!" Oliwy do ognia dolała już ostatnia sytuacja kiedy specjalnie na moje piętro przyjechał supervisor wysłany przez szefostwo, by ze mną porozmawiać na temat skandalicznego zachowania. Jak ja śmiałam zadzwonić i nie przyjechać do pracy? Podłą świnią jestem. A to, że nie mogłam się schylać i ból mi sprawiało trzymanie czegokolwiek w rękach nie powinno być istotne. W tym samym dniu poinformowałam, że odchodzę. Widniałam na kolejnym tygodniowym grafiku więc, by nie produkować problemów i też kupić sobie ciut czasu na stworzenie planu B popracowałam do jego końca.
Dzisiaj odebrałam referencje i certyfikat potwierdzający moje umiejętności. Jakie by one nie były może kiedyś mi się przydadzą. Mieszkając tutaj doceniłam wszelkie skończone kursy, które wydawały mi się bezużyteczne. Teraz są moją podstawą! :)
Gratuluje odwagi cywilnej Ewelino, tak trzymaj ! Szacunek dla samej siebie to podstawa. Przy takim traktowaniu maja pewnie duza rotacje pracownikow?
OdpowiedzUsuńMają inny problem. Ludzie nie chcą u nich pracować. Skutkuje tym, że zmiany kończyliśmy ok 18:00. Jest to stanowczo za późno. Goście są rozdrażnieni, a pracownicy po dosłownie całym dniu zapieprzu padają jak muchy.
OdpowiedzUsuń