Dzień wcześniej upiekłam około 20 muffinek. Oblałam każdą czekoladą i poprószyłam wiórkami kokosowymi, by przypominały choć odrobinę nastrój świąteczny. Wyglądały smakowicie. 5 z samego rana zaniosłam do pracy. I położyłam je wraz z karteczką oznajmiającą, że w Polsce jest Św.Mikołaj i Happy Santa! Zniknęły prawie wszystkie. Jedna się ostała.
Pozostałe były dla współlokatorów i dla 2 dość istotnych dla mnie osób, których chciałam złapać przypadkowo.
Współlokatorzy po przebudzeniu się w kuchni na stole zobaczyli niespodziankę :) Mam nadzieję, że im smakowały.
A ja wybrałam się na łyżwy z moim nowym absztyfikantem. Tak, na łyżwy. Jest tu lodowisko! :) 2 godziny fun'u kosztuje 20$. Co prawda był to deszczowy dzień i dach przeciekał więc można było od czasu do czasu oberwać kroplą wody i ta też się uzbierała na tafli, ale i tak było super!
Po powrocie do domu.
Muffiny prawie wszystkie zniknęły. A ja na klamce zobaczyłam wiszącą zieloną torebkę. W środku koszulka, którą x czasu temu zlajkowałam na fb.
Strasznie się ucieszyłam :) :) :)
A tych 2 delikwentów niestety nie udało mi się spotkać więc muffiny zjadłam, a im wysłałam smsowe życzenia :)
Tak,to był dobry dzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz