czwartek, 26 grudnia 2013

Koniec roku

Czas na podsumowanie dwunastu miesięcy.

Najkrócej to zmieniłam całe swoje życie.

Rok temu zastanawiałam się nad tym co będę robiła na Sylwestra i jak co roku wpadałam w panikę. Równo rok temu poznałam wspaniałego chłopaka w którym się zauroczyłam - wystarczył jego jeden uśmiech :) i pomimo, że nie jesteśmy razem to nadal mamy dobry kontakt. W sumie to Australia była jego pomysłem.
365 dni temu mieszkałam na gaju wraz z Szalonym Informatykiem lubującym się w whiskey :)
Udało mi się znaleźć dobrze płatną pracę. Niestety stresującą, ale widziałam światełko w finansowym tunelu.
Miałam dobre życie.

Przewróciłam je do góry nogami.

Wiele razy się zastanawiałam czy dobrze zrobiłam. Nawet dzisiaj z płaczem w głosie powiedziałam, że chciałabym wrócić do kraju. Ciągle się z czymś szarpie, ciągle walczę o stabilizację. Jestem tym zmęczona. Wystarczyła jedna rozmowa i staram się dalej walczyć. Dzięki Paweł!

To co mnie zaskoczyło w przeciągu tego czasu to ludzie.
Po raz kolejny znajomości się zweryfikowały. W momencie podjęcia przeze mnie decyzji wielu znajomych zmieniło się o 180 stopni. Niestety ich słowa nadal pamiętam: "skoro stać ciebie na taką wyprawę to rozumiem, że dzisiaj ty stawiasz", "a przed czym ty uciekasz? Rozumiem UK, ale AU?". Z tymi osobami praktycznie kontaktu już nie mam. Ponownie zmniejszyła się liczba kumpli.
Z drugiej strony odezwali się Ci z którymi od kilku lat nie miałam kontaktu i pomimo wielu tysięcy km nadal mailujemy. Miła niespodzianka! I tych serdecznie pozdrawiam.
A Ci którzy od wielu lat zawsze są przy mnie wiedzą, że ich nigdy nie przestanę kochać i zawsze będę ich męczyła swoją skromną osobą bez względu na dzielący nas dystans! Dziękuje za cierpliwość!

Jak co roku na pierwszej stronie kalendarza widnieją noworoczne postanowienia.
Nie udało mi się jednego zrealizować - mój rekord :) Na nurkowanie muszę poczekać.
2013 należał do dzielenia się sobą - po kilku latach starań nareszcie mogłam zostać potencjalnym dawcą szpiku kostnego. 2014 nie zmieni tego - przyszła pora na krew (min. waga 45kg więc chyba się uda).

Teraz nie potrafię określić nowych postanowień.
Wszystko zaczynam od nowa. Nowe znajomości. Nowe miejsca. Nowe obowiązki. Nowy tryb życia.
Cieszy mnie to, że nie jestem sama. I choć jedna osoba nigdy nie będzie w stanie przeczytać tego postu (nie dostrzegam potrzeby nauczania języka polskiego) to jestem szczęśliwa i pomimo, że czasem się pokłócimy to wiem, że jest przy mnie i mogę na Niego liczyć.
Cieszę się jak dziecko jak za każdym razem przeczytam maila od znajomych z polski, bo mam świadomość, że ktoś mnie wspiera i ktoś tam jeszcze na mnie czeka. Dziękuje!

Mam tu swój plan, który powoli realizuje.
1. Normalny pokój
2. Praca dająca możliwość odłożenia pieniędzy
3. Szkoła zawodowa
4. Zmiana pracy na zgodną ze szkołą zawodową
5. Zmiana rodzaju wizy.

Zostały dwa punkty. Poprzednie 3 były najtrudniejsze z powodu bariery językowej i nieznajomości otoczenia. Wydaje mi się, że i tak mam dobre tempo.

Zbliżający się Sylwester będzie bardzo symboliczny. Pomimo, że jestem spłukana jak mysz kościelna (długa i stresująca historia) to jest dla mnie bardzo magiczny czas.

Zamykam trwający 28 lat rozdział w moim życiu zwany Polską.
Staram się, by nowy był lepszy od poprzedniego. Niestety nie jest to wcale takie łatwe.

2 komentarze:

  1. Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy ktoś obiecywał, że będzie łatwo? Tej gwarancji nie otrzymasz nigdy w żadnym z aspektów życia. Idź do przodu, odważnie i z podniesioną głową. Jeśli udało Ci się dotrzeć do miejsca, w którym jesteś to znak, że teraz będzie już tylko lepiej. Walcz! (Dominika)

    OdpowiedzUsuń