Milionera sobie daruje. Chciałabym zobaczyć tą piękną, niezmęczoną pokojówkę. I przy okazji chciałabym nosić jej wdzianko. Mój wygląda jak worek po ziemniakach - nawet podobny kolor.
Praca jest ciężka. W momencie kiedy mam partnera to pokój składający się z kuchni, dwóch sypialni, dwóch łazienek z prysznicem oraz salonu powinnam sprzątnąć w przeciągu 30 minut. Przy normalnych gościach jest to realne. Przy brudasach niestety nie. Mój rekord to półtore godziny - było okropnie.
Wczorajszy dzień.
Miałyśmy do sprzątnięcia 12 bądź 10 pokoi. Z czego 5 były do totalnego sprzątnięcia. W pozostałych należało ładnie pościelić łóżka (bez wymiany pościeli) oraz umyć łazienkę (z wymianą ręczników). Zajęło to nam 8 godzin. Standard pozostawionych pokoi był momentami obrzydliwy. Nie będę się wdawała w szczegóły.
Wczorajszy dzień był hardcorem. No, ale jak tu ładnie i kusząco wyglądać?
Standardowy dzień to 5 godziny pracy. Niby nie dużo. W trakcie pracy nie wyglądam atrakcyjnie. Włosy muszę mieć zwinięte w kitkę. Nie jest to głupi pomysł, bo rozpuszczone, by przeszkadzały. Wyglądam jak obdartus - wspomniałam o uwodzicielskiej koszuli. Dodajcie do tego czarne, półeleganckie spodnie (znacznie lepiej, by wyglądały jeanso - podobne) i najlepszy dodatek koszyk z chemikaliami oraz worek ze szmatkami z którymi nie możemy się rozstawać. I jak ogólnie wyglądamy? Ktoś miałby ochotę poflirtować? Zapomniałam dodać, że ten typ pracy jest męczący więc momentami leje się z nas pot.
Chce taki fartuszek |
Inne sprzątające prace
Dom w którym codziennie urzęduje jest moim drugim miejscem tego typu pracy. Pierwsze było nawet zabawne. Odpowiedziałam na ogłoszenie. Umówiłam się z Panią na konkretną godzinę. Byłam pewna, że od razu zacznę u niej sprzątać. Byłam w błędzie - została przeprowadzona rozmowa rekrutacyjna. Pani testowała mnie. Pokazała drabinę. I szybkie spojrzenie na mnie. "O co jej chodzi" - myślę sobie. Pokazała mi pralkę. Sytuacja powtórzyła się. "Czemu mi się tak przygląda". Kilkakrotnie akcja się powtórzyła. Dobra, dostałam pracę. Będę do niej przyjeżdżała aż jeden dzień w tygodniu na 2 godziny. No, ale na początek nie jest źle. Zawsze to jakiś wpływ gotówki.
Pierwszy dzień pracy.
"Sprzątnij sypialnię. Zmień pościel i wytrzyj dokładnie kurze" - padła komenda.
Wchodzę do sypialni i czuje się w jakimś horrorze. Nieco śmierdzi stęchlizną i tanimi perfumami. Na szafkach poukładane stare, brzydkie lalki. Łóżko w rozmiarze King. Przed łóżkiem schodki - "mówiła, że ma ręce nieco niesprawne od pracy, a nie nogi". Wymieniam pościel - cała w dziurach. Pierze wylatuje z każdej strony. Zawołałam ją i proszę o taśmę to prowizorycznie się dziury załata. Zmieniam prześcieradło. Chce szafkę mocno przylegającą do łóżka odsunąć, bym mogła prześcieradło poprawić. Ozdoba za łóżkiem spada mi na głowę. "Co jest?!". Kolanem ją przytrzymałam. Drugą nogą kopając szafkę przesunęłam tam gdzie była. Nie wiem jakim cudem poprawiłam wszystko. "Dobra, jeszcze kurze". Dotykam jednej lalki, a ta nie chce się ruszyć. Kobieta poprzyklejała je.
Zrobiłam swoje i wyszłam. Następnym razem powiedziała mi, że mnie nie potrzebuje i żebym więcej nie przyjeżdżała. Pozwolę sobie nie skomentować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz