czwartek, 5 grudnia 2013

Wymiękłam

Nastąpiła ta chwila. Wiedziałam, że prędzej czy później nadejdzie. Przyszła. Nieoczekiwanie. Wymiękłam. Mam dość. Chce mi się płakać, ale nawet tego nie mogę zrobić. Obiecałam sobie, że niektórymi osobami totalnie nie będę się przejmowała. Obiecałam sobie, że niektóre sprawy spłyną po mnie jak po kaczce. Otóż nie. Każdą przykrość tych osób pamiętam. Każdą nieprzyjemną sprawę zatrzymuje gdzieś głęboko. Przestałam być twarda. Potrzebuje relaksu i regeneracji.

Mieszkanie
Kilkakrotnie wspominałam jakich mam współlokatorów. Z każdym dniem robi się coraz ciekawiej. Starają się jak mogą uprzykrzyć życie. Tylko, że są na to za głupi i nie wychodzi im. Przykłady: zmienili po raz kolejny decyzje dotyczącą dłuższego pobytu i wracają do kraju tuż przed świętami. Ja się przeprowadzam za tydzień. Wczoraj usłyszałam jedno, jedyne zdanie po angielsku: „pewna osoba zapytała się mnie o pobyt i powiedziałem, że zostajemy, ale jest inaczej…. Ha ha ha” Nie wiem po co wysilał się. To nie moja sprawa. Wyprowadzam się przed nimi więc co mnie obchodzi kiedy oni swoje tłuste tyłki ruszą. Musiało mu mocno zależeć, bym to usłyszała. Starał się dość długo sklecić to zdanie. Bardziej boli mnie to, że obgadują mnie za plecami (kilka osób totalnie się zmieniło w stosunku do mnie). Nie mają powodu, by uprzykrzać mi życie. Funkcjonujemy totalnie osobno. Co jest dla mnie nieco dziwne, ale skoro tak chcą żyć to się do tego w pełni dostosowałam. Fakt czasami przychodzę w nocy (gdzie raz mi zamknięto drzwi na 2 zamki, a klucze mamy tylko do 1 więc stałam pod drzwiami i po 2 w nocy dobijałam się), bądź w ogóle znikam, ale to nie powinno ich obchodzić.

Nawet w tym momencie odłączono mi prąd jak ładowałam komórkę. Zwariować idzie. Odliczam dni do przeprowadzki.

Praca
W ten poniedziałek prawie ją straciłam. Przyznam, że bardzo się zmartwiłam. Jestem zmęczona ciągłym szukaniem jakiekolwiek stabilizacji. Pomimo, że jest to ciężka praca to nie chce jej zmieniać. Jeszcze nie teraz. Zwłaszcza, że wywalczyłam grafik taki jak chciałam. Praca jest legalna i pieniądze dostaje na konto. Co jest dobrym rozwiązaniem w momencie starania się o kolejne wizy. Poniedziałki zawsze są szalone. Pracę zaczęłam godzinę wcześniej niż cała firma – wywalczyłam to, bo mam szkołę i nie mogę o normalnej porze zmiany zacząć. Miała do mnie dojść dziewczyna i mi pomóc. Na tablicy miałam do sprzątnięcia 4 pokoje. Dla jednej osoby jest to 4 – 5 godzin przy normalnym zabrudzeniu pokojów przez gości. W momencie kiedy weszłam do pierwszego załamałam się. Na wykładzinie było wszędzie rozbite szkło. W kuchni na podłodze rozlane drinki i widać było, że ktoś miał z tego niezły ubaw, bo bawił się kolorami. W dwóch miejscach wymiociny. Jednym słowem zostawili ruinę. Zadzwoniłam po pomoc. Nikt nie przyszedł. Sprzątałam sama. Ten pokój zajął mi ponad 2 godziny, a i tak nie był super czysty jak powinien być w 5gwiazdkowym hotelu. Z drugim było ciut lepiej. Ten sam syf bez zabawy kolorami. Przeszłam do kolejnego. Przyszedł supervisor na kontrolę: „Nie masz oka do detali. Jest sporo błędów. Jak długo tu pracujesz? Co się z Tobą dzieje?” Wyjaśniłam, gdyby nie zauważyła, jestem sama. Miał mi ktoś pomóc, ale nikt nie przyszedł. Mam do sprzątnięcia 4 pokoje, a w tym momencie zaczynają mi się zajęcia. Przepraszam za błędy. Starałam się szybko sprzątnąć i w miarę dokładnie. Szkoda, że nie widziałaś tego co było.” Złożyła na mnie skargę. Wiedziałam, że tak to się skończy. Czekałam tylko na informację: „nawaliłaś więc spadaj” Tylko, że nie do końca ja nawaliłam. Po dwóch nieprzespanych nocach stwierdziłam, że nie będę czekała aż mnie zwolnią osobiście. Zadzwonię gdzie mogę i wybadam teren. Mojej manager (jestem zatrudniona w agencji, która jest wynajęta przez hotel) wyjaśniłam całą sytuację i usłyszałam: „nie powinnaś być sama. Jesteś nowym pracownikiem i w ten dzień nikt nie powinien pracować sam, bo pokoje były zbyt brudne na taką pracę. Nie przejmuj się.” Szok. Nie wyleciałam. Szkoda, że mnie wszystko sporo stresu kosztowało.
No, ale nie tylko w hotelu pracuje. Moja przemiła Pani u której codziennie sprzątam dwu piętrowy dom, miała gorszy poranek. Praca polega na tym, że codziennie wykonuje zestaw tych samych czynności plus jakiś bonus. Tym bonusem była łazienka. Chlorem spryskałam wannę i prysznic. Umyłam resztę łazienkowych drobnostek. Nie umyłam jedynie plastikowych drzwiczek od prysznica, bo jak na mój gust nie miałam czym. Zaczęło się: „Ewelina, masz tu i tak łatwą pracę i jeszcze z tym sobie nie radzisz? Chlorem plastikowe drzwiczki trzeba było umyć. Pokażę Tobie jak należy to zrobić, bo może nie wiesz jak…”. Mówię: „chlor jest silnym środkiem. Serio, plastik? Nic się nie stanie?” Usłyszałam parę innych komentarzy. Wyszłam.

Na następny dzień. „Ewelina I’m sorry. I’m so sorry”. Miło, że przeprosiła.

Kolejna wiza
Nastał ten moment, bym zaczęła ją załatwiać. Miałam przenieść się do Brisbane. Później z obaw przed trudnościami związanymi z szukaniem pracy miałam jedynie tam się uczyć. Szkoła zażyczyła sobie, bym za cały kurs zapłaciła jednorazowo. Na głowę upadli. Skąd ja wezmę ponad 6000$? Na tą informację czekałam 3 tygodnie. Żegnaj TAFE i Community Services Works. Poszłam po najmniejszej linii oporu. Kierunek ten jest związany z Aged Care, a to jest nadal powiązane z moim polskim wykształceniem, co jest mi potrzebne do starania się o inny rodzaj wizy. Tak wiem, nieco skomplikowane. Kurs rozpocznę w tej samej szkole co jestem. Wiem, że mogę mieć płatności rozbite na raty. Szkołę będę miała jedynie przez 2 dni w tygodniu. Wreszcie będę miała większy spokój. Muszę skończyć level na którym jestem i się przenoszę. Ciekawi mnie jedna sprawa. Poznałam tutaj jednego Polaka, który ma słabszy angielski od mojego i zmienił kurs na zawodowy. Ja muszę jeszcze poczekać. Na szczęście nie za długo.
Teraz od 16 grudnia będę się urlopowała. Muszę wreszcie odpocząć, bo momentami przestaje kojarzyć co się dzieje wokół mnie. 20 godzin w tygodniu szkoły + średnio 30 godzin w pracy to za dużo. Jeszcze tydzień i zwolnię tempo.

Za dużo negatywów jak na 3 dni. Nie mam też jak odreagować. Nie mogę biegać ani jeździć na rowerze. Czekam na przesyłkę z Polski, bo w Aussie nie ma wielu produktów.
Niestety to nie koniec moich przebojów. O jednym dość bolesnym dla mnie nie za bardzo powinnam napisać na forum. Nie wiem czemu ludzie są podli? Z zazdrości? Z głupoty? Usłyszałam parę komentarzy i zrobiło mi się przykro. Zawsze staram się być dobra dla drugiej osoby. Czasem nawet pomocna. To czemu zawsze ktoś musi mi sprawić przykrość. Niczego złego nikomu nie robię. Czemu wbijają słowami nóż w plecy?

Tym sposobem chciałabym się rozpłakać, ale nie mogę, bo nie mam swojego pokoju i tym samym nie mam prywatności. Chciałabym cokolwiek móc zrobić, by się ciut lepiej poczuć. Może w niedzielę będę miała dzień wolny i pośpię dłużej i mi jakoś przejdzie. Jestem podłamana.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz