Nastąpiła ta chwila. Wiedziałam, że prędzej czy później
nadejdzie. Przyszła. Nieoczekiwanie. Wymiękłam. Mam dość. Chce mi się płakać,
ale nawet tego nie mogę zrobić. Obiecałam sobie, że niektórymi osobami totalnie
nie będę się przejmowała. Obiecałam sobie, że niektóre sprawy spłyną po mnie
jak po kaczce. Otóż nie. Każdą przykrość tych osób pamiętam. Każdą nieprzyjemną
sprawę zatrzymuje gdzieś głęboko. Przestałam być twarda. Potrzebuje relaksu i
regeneracji.
Mieszkanie
Kilkakrotnie wspominałam jakich mam współlokatorów. Z każdym
dniem robi się coraz ciekawiej. Starają się jak mogą uprzykrzyć życie. Tylko,
że są na to za głupi i nie wychodzi im. Przykłady: zmienili po raz kolejny
decyzje dotyczącą dłuższego pobytu i wracają do kraju tuż przed świętami. Ja się
przeprowadzam za tydzień. Wczoraj usłyszałam jedno, jedyne zdanie po angielsku:
„pewna osoba zapytała się mnie o pobyt i powiedziałem, że zostajemy, ale jest
inaczej…. Ha ha ha” Nie wiem po co wysilał się. To nie moja sprawa. Wyprowadzam
się przed nimi więc co mnie obchodzi kiedy oni swoje tłuste tyłki ruszą. Musiało
mu mocno zależeć, bym to usłyszała. Starał się dość długo sklecić to zdanie.
Bardziej boli mnie to, że obgadują mnie za plecami (kilka osób totalnie się
zmieniło w stosunku do mnie). Nie mają powodu, by uprzykrzać mi
życie. Funkcjonujemy totalnie osobno. Co jest dla mnie nieco dziwne, ale skoro
tak chcą żyć to się do tego w pełni dostosowałam. Fakt czasami przychodzę w
nocy (gdzie raz mi zamknięto drzwi na 2 zamki, a klucze mamy tylko do 1 więc
stałam pod drzwiami i po 2 w nocy dobijałam się), bądź w ogóle znikam, ale to nie powinno ich obchodzić.
Nawet w tym momencie odłączono mi prąd jak ładowałam
komórkę. Zwariować idzie. Odliczam dni do przeprowadzki.
Praca
W ten poniedziałek prawie ją straciłam. Przyznam, że bardzo
się zmartwiłam. Jestem zmęczona ciągłym szukaniem jakiekolwiek stabilizacji. Pomimo, że jest to ciężka praca to nie chce jej zmieniać. Jeszcze nie teraz.
Zwłaszcza, że wywalczyłam grafik taki jak chciałam. Praca jest legalna i
pieniądze dostaje na konto. Co jest dobrym rozwiązaniem w momencie starania się
o kolejne wizy. Poniedziałki zawsze są szalone. Pracę zaczęłam godzinę
wcześniej niż cała firma – wywalczyłam to, bo mam szkołę i nie mogę o normalnej
porze zmiany zacząć. Miała do mnie dojść dziewczyna i mi pomóc. Na tablicy
miałam do sprzątnięcia 4 pokoje. Dla jednej osoby jest to 4 – 5 godzin przy
normalnym zabrudzeniu pokojów przez gości. W momencie kiedy weszłam do
pierwszego załamałam się. Na wykładzinie było wszędzie rozbite szkło. W kuchni
na podłodze rozlane drinki i widać było, że ktoś miał z tego niezły ubaw, bo
bawił się kolorami. W dwóch miejscach wymiociny. Jednym słowem zostawili ruinę.
Zadzwoniłam po pomoc. Nikt nie przyszedł. Sprzątałam sama. Ten pokój zajął mi
ponad 2 godziny, a i tak nie był super czysty jak powinien być w 5gwiazdkowym
hotelu. Z drugim było ciut lepiej. Ten sam syf bez zabawy kolorami. Przeszłam
do kolejnego. Przyszedł supervisor na kontrolę: „Nie masz oka do detali. Jest
sporo błędów. Jak długo tu pracujesz? Co się z Tobą dzieje?” Wyjaśniłam, gdyby
nie zauważyła, jestem sama. Miał mi ktoś pomóc, ale nikt nie przyszedł. Mam do
sprzątnięcia 4 pokoje, a w tym momencie zaczynają mi się zajęcia. Przepraszam
za błędy. Starałam się szybko sprzątnąć i w miarę dokładnie. Szkoda, że nie
widziałaś tego co było.” Złożyła na mnie skargę. Wiedziałam, że tak to się
skończy. Czekałam tylko na informację: „nawaliłaś więc spadaj” Tylko, że nie do
końca ja nawaliłam. Po dwóch nieprzespanych nocach stwierdziłam, że nie będę
czekała aż mnie zwolnią osobiście. Zadzwonię gdzie mogę i wybadam teren. Mojej
manager (jestem zatrudniona w agencji, która jest wynajęta przez hotel)
wyjaśniłam całą sytuację i usłyszałam: „nie powinnaś być sama. Jesteś nowym pracownikiem
i w ten dzień nikt nie powinien pracować sam, bo pokoje były zbyt brudne na
taką pracę. Nie przejmuj się.” Szok. Nie wyleciałam. Szkoda, że mnie wszystko
sporo stresu kosztowało.
No, ale nie tylko w hotelu pracuje. Moja przemiła Pani u
której codziennie sprzątam dwu piętrowy dom, miała gorszy poranek. Praca polega
na tym, że codziennie wykonuje zestaw tych samych czynności plus jakiś bonus.
Tym bonusem była łazienka. Chlorem spryskałam wannę i prysznic. Umyłam resztę
łazienkowych drobnostek. Nie umyłam jedynie plastikowych drzwiczek od
prysznica, bo jak na mój gust nie miałam czym. Zaczęło się: „Ewelina, masz tu i
tak łatwą pracę i jeszcze z tym sobie nie radzisz? Chlorem plastikowe drzwiczki
trzeba było umyć. Pokażę Tobie jak należy to zrobić, bo może nie wiesz jak…”.
Mówię: „chlor jest silnym środkiem. Serio, plastik? Nic się nie stanie?”
Usłyszałam parę innych komentarzy. Wyszłam.
Na następny dzień. „Ewelina I’m sorry. I’m so sorry”. Miło,
że przeprosiła.
Kolejna wiza
Nastał ten moment, bym zaczęła ją załatwiać. Miałam
przenieść się do Brisbane. Później z obaw przed trudnościami związanymi z
szukaniem pracy miałam jedynie tam się uczyć. Szkoła zażyczyła sobie, bym za
cały kurs zapłaciła jednorazowo. Na głowę upadli. Skąd ja wezmę ponad 6000$? Na
tą informację czekałam 3 tygodnie. Żegnaj TAFE i Community Services Works.
Poszłam po najmniejszej linii oporu. Kierunek ten jest związany z Aged Care, a
to jest nadal powiązane z moim polskim wykształceniem, co jest mi potrzebne do
starania się o inny rodzaj wizy. Tak wiem, nieco skomplikowane. Kurs rozpocznę
w tej samej szkole co jestem. Wiem, że mogę mieć płatności rozbite na raty.
Szkołę będę miała jedynie przez 2 dni w tygodniu. Wreszcie będę miała większy
spokój. Muszę skończyć level na którym jestem i się przenoszę. Ciekawi mnie
jedna sprawa. Poznałam tutaj jednego Polaka, który ma słabszy angielski od
mojego i zmienił kurs na zawodowy. Ja muszę jeszcze poczekać. Na szczęście nie
za długo.
Teraz od 16 grudnia będę się urlopowała. Muszę wreszcie odpocząć,
bo momentami przestaje kojarzyć co się dzieje wokół mnie. 20 godzin w tygodniu
szkoły + średnio 30 godzin w pracy to za dużo. Jeszcze tydzień i zwolnię tempo.
Za dużo negatywów jak na 3 dni. Nie mam też jak odreagować.
Nie mogę biegać ani jeździć na rowerze. Czekam na przesyłkę z Polski, bo w
Aussie nie ma wielu produktów.
Niestety to nie koniec moich przebojów. O jednym dość
bolesnym dla mnie nie za bardzo powinnam napisać na forum. Nie wiem czemu
ludzie są podli? Z zazdrości? Z głupoty? Usłyszałam parę komentarzy i zrobiło
mi się przykro. Zawsze staram się być dobra dla drugiej osoby. Czasem nawet
pomocna. To czemu zawsze ktoś musi mi sprawić przykrość. Niczego złego nikomu
nie robię. Czemu wbijają słowami nóż w plecy?
Tym sposobem chciałabym się rozpłakać, ale nie mogę, bo nie
mam swojego pokoju i tym samym nie mam prywatności. Chciałabym cokolwiek móc
zrobić, by się ciut lepiej poczuć. Może w niedzielę będę miała dzień wolny i
pośpię dłużej i mi jakoś przejdzie. Jestem podłamana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz