poniedziałek, 14 lipca 2014

Samoterapia cz.1

Nigdy w życiu nie byłam fanem prowadzenia dzienników bądź wszelkiej maści pamiętników. Nie potrafię ich systematycznie uzupełniać, a moje 'głębokie myśli' sprowadzają się do: "co za durna..." Ten blog jest wyjątkiem. Prawda jest taka, że zaczęłam go pisać w momencie kiedy wielu znajomych pytało o to samo. Tylko tu nastał cud nad Odrą. No, teraz to może nad oceanem. Wkręciłam się. Swobodnie przelewam to co myślę na temat AU, życia i ludzi mnie otaczających. Byłam w 100% pewna, że będą tu zaglądać nieliczne jednostki dla których jeszcze cokolwiek znaczę. A tu piękna niespodzianka! Ponad 17 000 wejść. Dziękuje!

No, ale nie o tym chciałam. Z racji tego, że tutaj opisuje nowo odkrywany świat to daje upust moim emocjom i umieszczane posty działają na mnie terapeutycznie. A co za tym idzie, przeleję to co mi leży na przysłowiowej wątrobie.

Od jakiś 2 miesięcy mam ochotę wybić połowę ludzkości. Na początku myślałam, że może to kwestia zmęczenia bądź przeciążenia. Nie jest tak. Otóż, w pierwszym miesiącu wkurzenia się wszyscy wokoło mówili mi co mam robić. Nagle wszyscy wiedzieli lepiej co jest dla mnie najlepsze. Problem polegał na tym, że ja nie prosiłam o rady. I nawet jeśli moje decyzje okazywały się błędne to będą moje porażki i to ja z nich wyciągnę wnioski. Nikomu nic do tego.
W drugim miesiącu większość znajomych (tych dalszych) znalazła się w innej galaktyce bardzo oddalonej ode mnie. Na tyle oddalonej, że ich świat mnie irytuje, śmieszy czasem zadziwia. Przykłady:

#1 Nigdy nie byłam zagorzałym fanem portali społecznościowych. Mam tam konto, czasem wrzucę jakiś komentarz, czasem zdjęcie. Moja obecność jest sporadyczna. Zaczęło mnie już irytować lecenie na ilość publikowanych postów i zapraszanych znajomych na wszystko co jest możliwe, np ponad 100 osób zostało odznaczonych i zaproszonych na przejażdżkę do pobliskiego lotniska, by się z kimś pożegnać. Dzień wcześniej była impreza pożegnalna na której powinna pojawić się podobna liczba 'znajomych'. Znalazłam się w grupie szczęśliwców. Dziewczynę widziałam dwa razy w życiu na oczy: Pierwszy raz na zajęciach przy "cześć mam na imię..." i następny raz w autobusie: "co słychać? O to super". Grzeczność grzecznością, ale to jest już przesada. Częściej rozmawiam z kierowcami autobusów niż z co poniektórymi, którzy mnie zapraszają na imprezy. Po co? By udowodnić po przylocie do domu ilu to znajomych się miało? Jaką olbrzymią popularnością się cieszyło? Według mnie to głupota.
#2 Inny przypadek to publikowanie dokładnych relacji z dnia: 'kupiłem buty <fota on i buty>" "gram w grę komputerową <screen z gry komp>" Rozumiem, coś zszokowało, zaskoczyło bądź zdziwiło. No, ale ja i moje buty? Bądź same buty?
#3 Najbardziej bawią mnie 'mądrości ludowe' rodem z książek Paula Coelho: "wiele kultur, ale jedno wspólne mamy serce" etc. Mam ochotę zwymiotować.
#4 Chwalenie się na ilu to imprezach się nie było i w ilu knajpach. Niestety, ale znajomość knajp bardzo łatwo można zweryfikować. "nooo, dzisiaj odpadam, jadę do x <miejsce ok. 10 min oddalone od pracy, która jest w centrum miasta. Nie podałam nazwy knajpy, a rejon>" "A gdzie to jest?" Po co się chwalić? Tym, że się jest w 3 knajpach, które mieszczą się na jednej ulicy i są od siebie oddalone max 2 m? Jasne, ma się swoje ulubione miejsca. No, ale przez kilka mcy chodzić do tego samego lokalu? Z czystej ciekawości ruszy się tyłek gdzieś dalej.

Takich przykładów mogłabym podać więcej. Robienie 400 samojebek w publicznej toalecie i rozpaczliwa próba wyboru 'tego jednego, najlepszego zdjęcia'. W tym wypadku liczba nie jest przesadzona. Dziewczyna przez ponad 30 minut starała się wybrać odpowiednią fotę i nie wybrała żadnej. Czy robienie zdjęć ze zwykłego wyjścia na kawę bądź piwo. Ja rozumiem wszystko, dobra zabawa, miła atmosfera to i uwiecznić chce się. No, ale wszystkiego są pewne granice.

No, ale nie ma tego złego. Ostatnio wybrałam się z takim jednym na piwo. No dobra, na kilka piw. Przez 3 godziny obgadywaliśmy otaczających nas ludzi bądź pseudo znajomych. Dawno tak dobrze się nie bawiłam. Jest to w miarę świeża znajomość, ale nie mogę się doczekać kolejnego spotkania.

1 komentarz:

  1. ależ mnie rozśmieszył punkt 3 :):) mam to samo

    OdpowiedzUsuń