Długo się zabierałam za napisanie tego postu.
Wiele rzeczy się zmieniło.
- powróciłam do rozmów z adwokatem na temat spraw wizowych. Nadal jestem w bardzo przyjemnej sytuacji, ale myślałam, że cała zabawa będzie tańsza.
- miałam stłuczkę skuterem, a że nie jestem ubezpieczona to sprawa fajnie nie wygląda.
- nowa praca nie okazała się strzałem w dziesiątkę. Potrzebuje doświadczenia więc kilka mcy muszę posiedzieć.
- przez 2 miesiące szukałam nauczyciela angielskiego i mam nadzieję, że wreszcie go znalazłam.
- mój romans dobiegł końca. Absztyfikant nauczył mnie wiele swoją osobą. Niestety, ale nie byłam zbytnio ważna w jego życiu. Ot! kolejna znajoma. On był dla mnie kimś szczególnym. Mój błąd.
Nie nudziłam się przez ten czas. I dobrze. Nie zmarnowałam tych dwóch tygodni.
Nie wiem dlaczego, ale ten miesiąc jest dla mnie szczególny. Zrobiłam olbrzymi krok do przodu w kwestiach zawodowych i osiedlania się . Jak również zrobiłam bardziej prywatne porządki.
Wielu rzeczy nie publikuje na blogu, bo są zbyt prywatne bądź nie dotyczą wyjazdu, a spraw bardziej życiowych i ludzkich. I o tych rozpisuje się w mailach. Niestety nie odpisuje na bieżąco. Przepraszam.
Ostatnio dostałam lekcje od rodziny, znajomych i absztyfikanta. I przyznam, że niektóre mnie zbyt mocno zniszczyły. Zamknęłam się na kilka dni w pokoju i starałam się dojść do siebie. Nie pomogło więc poprosiłam o pomoc tych, którzy byli dla mnie ważni. I ją dostałam.
1. zawsze starałam się pielęgnować znajomości. Przypominać o sobie kiedy zauważyłam, że zbyt długa jest cisza. Zmieniłam to. Jeśli przez x miesięcy osoba, która istniała w moim życiu (jako znajoma, przyjaciel, ktokolwiek) nie odezwała się do mnie to chyba jest znak, że ja nie byłam istotna w jej życiu. Nie jestem w stanie siedzieć całymi dniami i zagajać do każdego znajomego: "co słychać?" Muszę starać się też o tych znajomych tutaj więc siłą rzeczy relacje z wieeeeloma osobami się zmienią, przekształcą bądź urwą.
Nastała tutaj niesamowita niespodzianka. Mailuje z osobami z którymi przez x czasu kontaktu nie miałam, bo po prostu nasze drogi się rozeszły. Za to teraz jest bardzo przyjemnie. Nie mowa tu jedynie o regularnych wiadomościach, ale i o wysłanych raz na jakiś czas pytaniach kontrolnych: "żyjesz? Nic cię jeszcze nie zjadło?" Miło! Dziękuje!
2. nie ciągnij czegoś co trwa długo tylko dlatego, że trwa długo. To bezsensu!
3. nigdy nie zapomnij kim jesteś.
4. naucz się wyłączać emocje. Zwłaszcza w kontaktach z ludźmi, którzy teoretycznie są tobie bliscy.
5. ufaj jedynie sobie.
Wiem, że Ameryki nie odkryłam. Mogłam się tego nauczyć nie ruszając czterech liter. Większość nabyłam wiele lat temu. Tylko , że o niektórych lekcjach zapomniałam. W przeciągu ostatniego roku w pewnym momencie się zgubiłam. Miałam i nadal mam gównianą pracę, ale zaczynałam wyglądać i czuć się jak ma praca. Zapomniałam o mych krótkich spódniczkach, sukienkach, o uśmiechu na twarzy i o tym kim właściwie jestem. Przestałam się sama lubić. Pogrążyłam się w szarzyźnie i melancholii. Trzeba było to zmienić.
Nie będę opisywała każdego z tych punktów, bo to nie jest konieczne. Wiem, że są to istotne lekcje o których częściowo zapomniałam, bo gdzieś się sama w sobie zgubiłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz