sobota, 6 września 2014

4 dni

To jest Tybetański Bóg Fortuny.
Ostatnimi czasy chyba mnie pokochał. Choć może to są konsekwencje wcześniej podjętych decyzji? Sama nie wiem. Wiem, że ostatnie 4 dni bardzo mocno zmieniły moje życie.

W środę byłam na rozmowie rekrutacyjnej. Dostałam pracę. Jestem asystentką pielęgniarki. Otworzyło mi to drzwi do zmiany rodzaju wizy i tym samym do stałego pobytu. Jak również lubię ten rodzaj pracy. Pieniądze są marne, ale satysfakcja jest olbrzymia.

Pojawił się jeden minus. Nie mam jak dojechać na pierwszą zmianę. Nie mam tak wczesnych autobusów.

Pierwsza myśl: muszę mieć samochód. Sprawdzam stan konta. Taaa.... chyba jak go sobie narysuję.

Druga myśl: no to się przeprowadzam. Przez ostatnich kilka tygodni nie byłam szczęśliwa w swoim domu. Żyliśmy bardzo oddzielnie. Praktycznie każde po powrocie wchodziło do swojego pokoju i nie rozmawiało z nikim. Zaczęło mnie to męczyć i od pewnego czasu szukałam czegoś. Tylko, że nie znalazłam niczego co by mnie z nóg powaliło. Nie ma sensu zmieniać pokoju za większe pieniądze i gorsze warunki. Jak zaczęłam narzekać coś się stało. Pojechaliśmy na spontana na wycieczkę. Nie rozumiałam 60% tego co mówili, ale atmosfera była bardzo przyjemna. I od tamtej pory powróciliśmy do rozmów. Tylko, że ja nie miałam wyjścia. Albo praca, albo pokój. Oznajmiłam, że się wyprowadzam. Widziałam smutek na twarzy. Po kolejnym szukaniu lokum powiedziałam Kia, żeby przy kolejnej osobie dała większą stawkę. Usłyszałam, że płacę 90$ mniej, niż powinnam. Wiedzieli, że więcej nie byłam w stanie.
Nie spałam całą noc. Myślałam. Rano wysłałam smsa, "ejjj mogę zostać? Znalazłam rozwiązanie! Kupię skuter!" Dzień później kupiłam skuter od policjanta. Nigdy nie jeździłam żadnym jednośladem z napędem silnikowym. Pan wyjaśniał mi wszystko. Pierwsza przejażdżka? Tragiczna! Nie wyczułam niczego. Druga? Już lepsza. Pan zaproponował, że podwiezie mnie do domu, a później wsiądzie w pociąg. Po drodze pojechaliśmy do urzędu zmienić właściciela. Pomógł mi we wszystkim. Dzień później, czyli dzisiaj, kupiłam kask i rękawice. Jutro jadę się uczyć jeździć, a w poniedziałek do pracy. Wszystko na wariackich papierach.

Nie wiedziałam o tym, że płacę znacznie mniej niż powinnam. Fakt, 8 miesięcy temu nie byłam w stanie zapłacić więcej. Od dłuższego czasu mam stabilizację. Wysłałam smsa, że mogę robić większe przelewy. Przeczytałam bardzo miłą odpowiedź: najważniejsze żebym czuła się komfortowo. W czwartek wysłałam 50$ więcej.

Z czerwonym, typowym do motoru kaskiem w rękach weszłam do domu. Drzwi do mojego pokoju były otworzone. Widziałam, że Andrew jest w środku. O co chodzi? Weszłam i zaniemówiłam. Mam nowiutki czerwony dywanik, czarny stolik z czerwoną lampką i kwiatkiem w czerwonej doniczce, biurko i obicie łóżka zmieniło kolor na czerwony. Niesamowitą niespodziankę mi zrobili.

Podjęłam dobrą decyzję. Stałam się bardziej niezależna i mam 20 metrowy pokój za i tak małe pieniądze.

1 komentarz: