Siedzę w ulubionej knajpie i przy piwach przeglądam net. To co mnie naszło.
Może ciągle walczę z czymś. Ciągle mam z czymś duży problem. Ciągle coś mnie ciągnie, ale mimo to prę do przodu i się nie poddaje. Ciągle mam plan, który realizuje.
I wiecie co? Może czasem mam doła i zamykam się w pokoju myśląc: "po jaką cholerę ja się w to pakowałam? Przecież ja miałam dobre życie!" Pomimo tego, że jak widzę polskie widoki to zawsze łezka w oczach się zakręci i to nie tylko mi. Ostatnio z Witkiem poszłam na kilka piw i widziałam jak na samo hasło łzy wycierał. Pomimo tego wszystkiego... NIE WRACAM!
Mając gównianą pracę nauczyłam się pokory i cierpliwości - coś nowego dla mnie.
Mając nieliczną grupę znajomych - bezinteresowności
Przyjeżdżając tu utwierdziłam się, że mam otwarty umysł i nie jestem uprzedzona, a wręcz przeciwnie ciekawa. Nadal się cieszę jak dziecko na gwiazdkę jak ktoś powie: "I like Cracow!" "jak się masz?" "Poland? I was many years ago in Poland... nice..." albo tak jak dzisiaj: "Are you German?" "nooo, I'm Polish" "aaaa... huge country..." "eeee??? he he" "So, are you busy today?" "nooo. Finaly, I have time to relaxing. Beer, please :)".
I utwierdziłam się, że jestem twarda i silna! I tego nie zamierzam zmieniać :)
A reszta jakoś przyjdzie.
Czasem brakuje mi chwil na nudzenie się. Na stwierdzenie, że nie mam co ze sobą zrobić. Może kiedyś to nastąpi. Może... W sumie to lubię jak dużo się dzieje wokół mnie. Tylko, że wszystkiego są jakieś granice, a ja swoje zaczynam przekraczać.
Tak więc do znalezienia kolejnej wolnej chwili :)
Pozdrawiam cieplusio z zimowej Australii.
Prosiłbym wspis o tym co Aussie o nas (Polakach) wiedzą... :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia.
Droga Ewelino. Twoje zmagania z Australią przypominają "kopanie się z koniem", a taką walkę b.trudno wygrać. Nie trzeba wyjeżdżać do Australii, aby nauczyć się pokory i cierpliwości. Moim zdaniem tracisz swoją godność w Australii w pracachktóre wykonujesz. Uważam, że lepiej jest pracować w swoim zawodzie nawet za przeciętne pieniądze np. 3 tyś zł i wieść przeciętne życie, aniżeli harować, nie mieć czasu na życie prywatne i zadowalać się słońcem i plażą. Skalkuluj mądrze... Australijczycy wykorzystują setki tysięcy naiwnych emigrantów, aby ci wydali tam oszczędności na nikomu nie potrzebne kursy.
OdpowiedzUsuńZostań w Australii jak faktycznie będziesz miała tam lepiej i daj sobie na to konkretny czas np. rok, dwa i po tym czasie zweryfikuj plany. W przeciwnym razie stracisz swoje najlepsze intelektualnie lata na sprzątanie hoteli, robienie kolejnych papierków lub podcieranie starców,
Mimo wszystko życzę wszystkiego dobrego!
Nie obraź się, ale o radę nie prosiłam :) A ostatnio wszyscy wokół mnie mówią mi co mam robić, bo wiedzą lepiej co jest dla mnie najlepsze.
UsuńPS
Przeciętna wypłata nie wynosi 3000zł, a i na palcach jednej ręki policzę osoby, które pracują w swoim zawodzie. Apropos wolnego czasu, statystycznie Polak w pracy jest min 50 godzin w tygodniu więc tego wolnego za dużo nie ma :) I się z tym zgodzę, bo wiem jak pracowałam :)
Pozdrawiam i miłego dnia!
Przepraszam nie powinienem tobie nic radzić, ponieważ nie jestem i nie byłem w podobnej sytuacji w AUstralii. Chociaż byłem zaraz po studiach 2 lata w Szwecji gdzie były praca i studia, wszędzie jeździłem rowerem nawet przy minusowych temperaturach, ulewach itp... tylko wtedy miało to sens, a z każdym miesiącem było trochę lepiej i można było coś odłożyć nawet. Jedna praca starczała przez 3 miesiące tylko na czynsz. Reszta z oszczędności. Potem była lepsza itp. Ale było w tym coś pięknego, a tym była zmiana i rozwój. Coś się działo w życiu dlatego rozum mi mówi, abyś odpuściła, a serce abyś próbowała (ale za wszelką cenę). Generalnie jesteś bardzo dzielna, pracowita. Szkoda tylko tego, żeby taki duży wysiłek miałby pójść na marne, bo np. sytuacja wizowa nie pozwoli, albo brak certyfikatu/papierka itp. itd.
UsuńPamiętaj też o swojej wartości osobistej i nigdy nie pozwalaj się źle traktować Australijczykom, a wtedy na pewno będzie dobrze.
PS. a gdybyś miała w PL na horyzoncie pracę za 3 tyś netto w zawodzie to czy to by odwiodło ciebie od próbowania sił w AU?
miałam pracę za ok.3000zł :) z perspektywy czasu nie zmieniłabym zdania. Mam pracę gównianą, ale nie samą pracą człowiek żyje. A i też ciągle prę do przodu i widzę progres. To cieszy! I wiem, że nie wrócę do kraju. Było wiele sytuacji w których o mały włos się poddałam. Zawsze ktoś coś zrobił i dalej z podniesioną głową do góry szłam do przodu. A teraz jest już znacznie lżej. Najgorsze za mną. I mowa tu też o wspomnianych przez Ciebie papierach i wizach :)
UsuńJa uważam, że najważniejsze w życiu jest to aby świadomie i bez presji móc podejmować decyzje - być wolnym znaczy. Dla wielu wolność to ciułanie przez 5 lat na brykę za 150 k zł. i mówienie , że się jest wolnym bo na weekend można jechać tą bryką gdzie się chce. Wydaje mi się i jest to przeświadczenie graniczące z pewnością, że w życiu ważniejsze jest aby praca dawała satysfakcję a nie satysfakcja z gadżetów kazała pracować. 3000 zł? To dla kogoś szczyt marzeń? Utrzymanie mieszkania w średniej mieścinie to 1000, 800 to paliwo pod warunkiem, że pracuje się 15 km od domu 500 papu..i co dalej? Rzesza 30 letnich niewolników hipotecznych ciągnie kierat bo musi w wyścigu szczurów. Ewe siedź gdzie siedzisz bo tam przynajmniej masz słońce i uśmiechniętych ludzi. Jak tam coś nie klaśnie jedź na Bali albo do Ameryki Południowej. Masz jeszcze czas i możliwości.
UsuńPozdrawiam Marcin
zuch dziewczyna ! :D
OdpowiedzUsuń