Długo mnie tu nie było.
Bardzo długo.
I bardzo dużo się działo w tak zwanym między czasie, ale to nie był główny powód dla którego nie pojawiały się nowe posty.
Powodów było kilka:
1. blog od dłuższego czasu zaczął być bardzo osobisty. Pomagało mi to jako samoterapia, ale w momencie kiedy stanęłam na nogi, nie wiedziałam o czym mam pisać. Zbyt mocno się odkryłam. Zbyt duży ekshbicjonizm nastał. Choć był on bardzo pomocny.
Po 2 latach mieszkania wchłonęłam australijską kulturę, nowe obyczaje i to co było nadzwyczajne bądź zaskakujące stało się tłem dnia codziennego.
2. Dostawałam wiele maili i wiadomości za co zawsze dziękowałam i nadal dziękuje. Miło jest coś przeczytać od Was. Tylko czemu pojawiły się słowa: "czekałem aż coś ci się stanie... masz to na co zasłużyłaś" bądź złote rady typu: "z żoną mamy po 2 konta w banku. Ty też je musisz założyć..." bądź me ulubione: "ze znajomym chcemy podjąć się stażu w branży inżynierii budowlanej. Mogłabyś nam pomóc?" ewentualnie "byłoby mi miło gdybyś mi znalazła pracę od zaraz". Rozumiem, że człowiek jest z natury egoistą, ale wszystkiego są jakieś limity. Pomijam, że w 99% maili nigdy nie przeczytałam: "dzięki za odp.".
Wiem, że czasem to co jest oczywite staje się arcytrudne w odpowiedzi jak: "ile pieniędzy potrzebuje na start?" Człowieku bądź człowieczko, ja Ciebie nie znam. Nie wiem na ile jesteś zaradna. Mogę przybliżyć koszta mieszkania na GC, ale jeśli planujesz lecieć do innego miasta ceny te będą inne. Jak ja mam odpowiedzieć? I wiele innych czasem dziwnych wiadomości. Zniechęciły mnie do opisywania swych wzlotów i upadków.
I przed tym ostrzegałam nową blogerkę. Mam nadzieję, że ona natrafi na przyjemniejsze towarzystwo.
3. Kiedyś o tym napisałam. I punkt ten jest skierowany do osób, które mnie znają osobiście. Kur... moje życie nie jest waszą rozrywką. Jak opisywałam nowe zwierzątka, jakieś wycieczki to i rozmowa się kleiła to i pośmiać się można było. Tylko, że jak zmieniłam ton wypowiedzi na "sorry, ale nie wiem co mam zrobić muszę się doradzić. Pomożesz?" odpowiedź zazwyczaj była: "muszę uciekać... odpiszę później". Jak chcesz pooglądać zwierzątka to włącz National Geographic, a nie udawaj dobrej znajomej...
Chyba te 3 punkty najbardziej zadecydowały o mej długej ciszy.
Zmiażdżyła mnie liczba odwiedzin 45 000! Nie wiem jak mam dziękować i jaką to mi niespodziankę zrobiło.
Charakter bloga raczej się nie zmieni. Choć dostawałam propozycje, bym podjęła współpracę z biurem podróży, zrobiła stricte komercyjną stronkę i zaczeła na tym zarabiać. Nie wiem co by się musiało wydarzyć, by tak się stało...
Chyba (jest to słowo na dziś) tym postem jakoś powracam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz