Mimo wszystko z biegiem czasu ukształtowała się Ona! Ta Wielka i Atrakcyjna Marchewka Na Kiju, którą codziennie widzę i która napędza mnie do działania. Tylko, że jest ono znacznie wolniejsze niż bym chciała. Muszę zwolnić tempo. Jeszcze jestem na etapie rekonwalescencji. Czuje permamentne zmęczenie. Pracuję nad tym. Przyznam, że napawa mnie to pozytywną energią, bo wiem, że robię coś dobrego dla siebie samej. I niech tak zostanie.
O swoich najważniejszych celach opowiedziałam dobrej znajomej i poparła mnie. Czemu nie? Choć są one bardzo ambitne i nie będzie łatwo. A mowa o powrocie na studia. Chce poprawić mój jeden dyplom, bo może mi się on tutaj przydać jak również zawodowo pokochałam pomagać innym. Na szczęście nie będę musiała zrobić całego kursu, a jedynie nadrobić różnice programowe. Zawsze to łatwiej. Chciałabym również zostać zarejestrowaną pielęgniarką. Większa odpowiedzialność, ale znacznie lżejsza praca. Tylko, że wszystko musi poczekać. Moim długoterminowym celem jest podjęcie dwóch prac w różnych dziedzinach. Jestem osobą, która szybko się nudzi i to była główna przyczyna ciągłego zmieniana zatrudnienia. Jak się poczułam specjalistą w danej sferze to zazwyczaj zaczynałam toczyć pianę z pyska i z wkurzeniem na twarzy rozstawałam się z firmą i szukałam nowych wyzwań. Pracowałam już wszędzie: mając 19 lat na stacji benzynowej i w sklepie całodobowym na pełnym etacie, później były 2 firmy windykacyjne, centrala jednej z największych agencji pracy, centrala banku, placówka bankowa, Gazeta Wyborcza sekcja gazetapraca. Jedna z klientek stwierdziła, że jestem niesamowicie elastyczna i mam szczęście, bo zatrudniają mnie wszędzie gdzie chce. To nie jest tak.
Zawsze wychodziłam z założenia, że jeśli się nie udaje od strony wejściowej może uda się od strony piwnicy. I tak próbowałam aż się udawało.
Tutaj mogę mieć o tyle większy komfort, że mogę bez większych problemów połączyć 2 odmienne zawody, które zawsze dadzą mi emocji. I tego w życiu potrzebuje. To jest odległy plan. Powoli zbliżam się do jego realizacji.
Tylko, żeby to wszystko mogło nastąpić muszę mieć otwarty umysł. I tu powróciłam do swoich wierzeń i zasad, które zawsze mi dodawały energii bądź napawały optymizmem.
Wydarzyło się dużo złego, ale jest to czas przeszły. A moja przeszłość nie jest tym kim jestem. Nie mogę się z nią utożsamiać, bo nigdy nie przestanę w niej żyć. A istotne jest to Teraz. Teraz się liczy. Teraźniejszość. Teraz piszę bloga, popijam herbatę i się uśmiecham. To Teraz jest ważne. Teraz napisałam o swoich planach. Jedynie Teraz mogę kształtować Przyszłość. Wiele lat się tego uczyłam. I poznałam wielu ludzi, którzy nie mogą przestać żyć w swojej przeszłości. Najlepszym przykładem jest jedna rodzina. Niesamowici ludzie. Bardzo mili, pomocni, mądrzy i zabawni. Bardzo dużo czasu z nimi spędzałam. On odszedł od niej. Mają 2 dzieci. Młodsze jest z nią. Starsze wyrzucone przez matkę jest z nim. Kobieta zniszczyła tych ludzi. On po rozstaniu oddał jej wszystko prócz swoich oszczędności na koncie za które kupił statek i uciekł. Zwolnił się z bardzo dobrze płatnej pracy, bo stracił sens jej wykonywania. Żył tak przez kilka lat. Osiedlił się. Podejmuje się jedynie dorywczych prac. Chce założyć nową rodzinę, ale za każdym razem gdy się zbliża do kogoś dostaje ataku paniki i ucieka. Jego starszy syn nie ma ani jednego znajomego. Nie potrafi zbudować zdrowych relacji. Oboje żyją tym co było.
Nie potrafią się pogodzić ze swoją przeszłością. Ciągle cierpią. Zapomnieli, że ból jest tymczasowy i tylko od nich samych zależy jak długo chcą go odczuwać. Tylko, że to wymaga pracy i wysiłku. Oboje tkwią w jednym martwym punkcie od x lat. Smutne.
Kiedy budzę się i wiem, że to nie będzie dobry dzień tuż po prysznicu spoglądam sobie głęboko w oczy i mówię do siebie:
You are fucking awesome genius!
Każdy się uśmiechnie. I o to chodzi. Nie ważne, że to głupie zdanie. Działa i o to chodzi!
Po ciężkiej pracy jest nagroda. Kilka lat temu byłam bardzo aktywna. Dawałam z siebie 150% normy. Czasem czułam potężny ból, bo początkowo moje płuca i serce nie pracowały normalnie (mogłam starać się o dokumenty potwierdzające niepełnosprawność). Ignorowałam ból. Nadal ćwiczyłam. A po tak ciężkim wysiłku była sauna, którą uwielbiam. Była nagroda.
Jeden dzień w miesiącu mam ochotę zabić wszystkich wokoło. Z chęcią ustawiłabym ludzi w szeregu i z histerycznym śmiechem rozstrzelałabym ich. Byłam miła w ciągu tego dnia? Tak? Lody w nagrodę :)
Małe coś co sprawia, że warto było coś zrobić co nie było łatwe czy przyjemne.
Co do ćwiczeń, swoim uporem wydolność płuc poprawiłam do poziomu zdrowego człowieka, a i serce przestało wariować.
I wiele,wiele innych drobnostek, które poprawiają nas samych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz