sobota, 8 listopada 2014

Czyżby normalność?

Tak jak obiecałam sobie tak też zrobiłam. Nie ruszyłam palcem, by wysłać kolejne resume. Jeśli po tych rozmowach rekrutacyjnych nadal byłabym w martwym punkcie zmieniłabym miasto. Nie jestem w sytuacji, gdzie nie mam pieniędzy na życie. Ba! Co wypłata mi zostaje i mogę odłożyć. Tylko te "odłożone" za wolno przybywają i nie zdążę z realizacją tego co zaplanowałam. Wysoko poprzeczkę sobie postawiłam. Nie chce czasu marnować. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że siedziałabym w AU przez kilka lat na wizie studenckiej.

Byłam na dwóch rozmowach. Pierwsza okazała się pracą jedynie na 2,5 miesiąca. Słabo.
Druga. Jest w innym stanie więc obowiązuje inny czas. Trochę mnie to bawi, bo zmieniam dzielnicę i jestem w innym świecie.

Jest to kolejna placówka ze staruszkami. Usłyszałam jeden warunek. Jeśli staruszkowie nie będą mieli większego problemu ze zrozumieniem mnie to mogę być spokojna o tą pracę. W sumie to jeśli zrozumieli mnie w 2 innych miejscach czemu tutaj mieliby mieć problem :)

Uspokoiłam się.

Odetchnęłam.

I upiłam się jak... ha ha :)

Z racji tego, że ponownie jest marchewka przed oczyma to dalej działam, biegam i kombinuję co by tu jeszcze móc zrobić :)

Wróciłam do swej normalności! I ja ładnie proszę o nie stawianie mi kolejnych przeszkód, bo trochę mi motywacji już zaczyna brakować :P

1 komentarz:

  1. Gratulacje! Bedzie dobrze, radzisz sobie swietnie, mimo, ze bylas rzucona na gleboka wode :)

    OdpowiedzUsuń