wtorek, 18 listopada 2014

11 dni spokoju

11 dni minęło od ostatniego posta i nie ma żadnych nowych kłód pod nogami. I ja ładnie proszę o utrzymanie tego stanu na dłużej. Na bliżej nieokreślony czas :)

Z racji tego, że do jednej pracy jadę około 25km, do drugiej 22km to mój motorbike zaczął mnie męczyć. W dniu kiedy nie poszłam do pracy, bo padał deszcz zdałam sobie sprawę, że potrzebuje kupić samochód. I w tym samym dniu go nabyłam. Za tą cenę jaką zapłaciłam jest super!
Tylko, tylko... ostatni raz prowadziłam w momencie zdawania egzaminu. Wsiadłam z doooobrym znajomym do nowego wehikułu i: "jak to było z tymi pedałami?" Nic nie pamiętałam. Dosłownie! W miarę szybko ogarnęłam tą diabelną maszynę. Jeszcze nie czuję się pewnie, ale chyba nie stanowię zagrożenia dla innych użytkowników ruchu.

I tym samym zdałam sobie sprawę, że chyba nie zdążę z moimi planami. Trudno. Zacznę je realizować ciut później. Ostatnia lekcja nauczyła mnie sporo. Zbyt dużo mnie wszystko kosztowało. Muszę zwolnić. I bardzo mnie to cieszy. Mam więcej czasu dla siebie. Jak pogoda dopisuje to mogę sobie pospać na plaży (uwielbiam!). Mam też w głowie kilka planów przyjemnościowych i jeden z nich zrealizuje niebawem. Dzięki uprzejmości niejakiego J.S. Sylwestra spędzę w Sydney :) Strasznie się cieszę :)

Inny plan to projekt foto. Tylko muszę kupić jakąś tanią lustrzankę np. Canon 450D. Nie jest to drogi sprzęt. W sumie szkło na którym mi zależy kosztuje tyle samo co pudło :P I w wolnej chwili będę się uczyła pstrykać sweet focie.

Kolejny plan niestety nie wypali. Mianowicie nie zostanę ratownikiem. Zapytałam się jednego z nich o to co muszę zrobić, by nim zostać. Usłyszałam, że wolontariuszem zawsze mogę być. Tylko, że opcja worker for free mi nie odpowiada. Odpowiedź: "to praktycznie nierealne. Musiałabyś czekać kilka lat". Z przyczyn technicznych chyba sobie daruje.

 A Absztyfikanta chciałabym wymienić na inny model :) no, ale czas pokaże co z tego wyjdzie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz