Siedząc w mojej ulubionej knajpie przy dobrym piwie (ku memu zdziwieniu można takie tu znaleźć. Hmm... z Czech sprowadzane więc może dlatego mi nadwyraz smakuje) postaram się rzeczowo odpowiedzieć na szereg pytań jednej osoby, która jak mi napisała w mailu wcale mnie nie prześladuje. Jedynie dostałam wiadomości na mailu, facebooku i powstały liczne komentarze ha ha :D Gdybym mogła zaznaczyłabym 'lubię to!'
Cóż za kierunek wybrałaś, jaką szkołę, że masz szansę od razu podjąć zatrudnienie?
Wybrałam kierunek dla nich deficytowy. Mają mało pracowników socjalnych. W Polsce skończyłam resocjalizację. Tutaj będę walczyła o zaakceptowanie mojej uczelni, bo póki co jej nie lubią. Teraz jestem na Certificate III Aged Care, czyli praca w domach spokojnej starości. Jest ich od grona więc problemów z zatrudnieniem nie będę miała. Jest sprawdzona teoria, by przeciągać obowiązkową praktykę do momentu aż się przekonają i zatrudnią. Tak więc :) wszystko się okaże w poniedziałek, bo coś mój start się przeciąga.
Polacy są wszędzie i prezentują typowo emigracyjny poziom?
Tzn? Co rozumiesz przez 'emigracyjny poziom'? Nie wiem o co chodzi. Nie mam za dużo tu znajomych Polaków czy 'niepolaków', bo miasto nie sprzyja trwałym znajomościom - niestety. A tego, któremu bardzo ufałam nieodwracalnie straciłam... ale podczas telefonicznej rozmowy z Polką na pytanie: "ilu poznałaś tu Polaków i jakie wrażenia?" odpowiedziałam: "jak tak dalej pójdzie to głowę zacznę odwracać" jej odpowiedź: "ha ha no tak. nie zdziwiło mnie to."
Kolorowo z naszymi rodakami nie jest.
Ekh.. Ekh... <chrząknięcia> ja Ci dam, kolorowo nie jest! Ja sobie radzę. I to szybciej niż chciałam, bo mój plan był nieco wolniejszy. No, ale wiem co masz na myśli. Poznałam tutaj dwójkę bardzo przyjemnych Polaków. Z czego jedna osoba to backpakers więc jej już tu nie ma, ale nadal mnie reanimuje w sytuacjach kryzysowych. A druga boryka się z podobnymi do moich problemami. A pozostali to hmm...
Do Australii- jednak jakiś poziom prezentować trzeba...
Poziom portfela owszem. I tylko tyle. Serio.
Zwłaszcza dla ludzi inteligentnych, którym do życia potrzebna jest ambicja i rozwój a nie Żywiec i Pierogi
Może się mylę i bardzo bym chciała, ale mam wrażenie, że masz nieco inne wyobrażenia o tym kraju niż jest w rzeczywistości.
Australia ma potężnie rozwiniętą kampanię promującą jak również nie posiadamy dużej ilości informacji. Dla nas to są palmy, kangury i niebezpieczne zwierzaki. Zapomniałam o przyzwoitym socjalu. Palmy i kangury są. Niebezpieczne zwierzaki też, ale nie w tym stanie w którym mieszkam. Socjal - nie jest dostępny dla emigranta na wizie studenckiej. Jest przyjemna sytuacja ekonomiczna, bo zarabiając najniższą krajową byłam w stanie kupić sobie nowy komputer - miło. Wspomniane ambicje - przez pierwsze miesiące będzie lepiej jak je wraz z ego schowasz do kieszeni, bo chyba zawodowo nie będziesz się realizował pracując jako sprzątacz, pokojówka czy kelner (ostatnie najmniej płatne). Jestem tu 8 miesięcy i sprzątam więc gdzie tu ambicje? I gdzie możliwość pokazania "allo! Inteligent przyleciał?" Na pewno nie w pierwszym roku.
A mimo to, jest nas za dużo?
Nie w moim mieście. Tu prawie polskiego nie słyszę i tęskno mi za naszym szcz rz ch :D
Polecam kluby Toastmasters (...) organizacje typu Polish Professionals
Dziękuje! o tym nie wiedziałam!
Każda emigracja, zwłaszcza w samotności jest trudna.
Nie tylko ja tu w pojedynkę przyleciałam. Fakt czasem jest słabo. Czasem się zastanawiam 'po co to wszystko'. I wtedy pojawia się tylko jedna myśl: 'nie strać tego wysiłku który w to wszystko włożyłaś" więc staram się dalej. Choć z powodów prywatnych teraz jest słabo, ale głowa do góry i na przód!
A jak wygląda kwestia "dawania szansy" ludziom.
Znalezienie pierwszej pracy polega na kłamaniu. Australia jest krajem nacjonalistycznym. Lubią tutejsze doświadczenie i tutejsze szkoły. Na wstępie, kiedy tu się przyjedzie nie masz ani doświadczenia, ani ich papierów więc kłamiesz. Na moje szczęście w Gold Coast nie ma rzeszy Polaków więc do perfekcji opanowałam tekst: "bo w Polsce to mamy inne standardy. Ja mam duuuuże doświadczenie, ale tu jest inaczej". Oczywiście następuje dzień testowy w którym bardziej jest sprawdzane, czy masz potencjał niż czy Twoje cv mówi prawdę. W tym momencie opisałam rekrutacje na stanowiska gówniane typu: pomoc kucharza, wszelkiej maści sprzątacz.
Jestem barmanem z zamiłowania, dodatkowo zrobiłem sobie kurs w Polsce, ale brak mi doświadczenia. Ale bardzo chciałbym pracować jako barman, jak pisałem- to moja pasja. Czy mentalność Australijczyków będzie mi przychylna? Wystarczy chcieć, czy jeszcze coś więcej?
Nigdy nie startowałam na takie stanowisko, ale wydaje mi się. Podkreślę, wydaje mi się, jeśli właścicielowi się spodobasz to zaproponują dzień testowy albo dadzą Tobie listę ich drinków do nauczenia się i potem Ciebie sprawdzą.
Jak poradziłaś sobie w kwestii przetransportowania swojego "dobytku" do Australii? Zabrałaś tylko bagaż 30kg i reszta na miejscu, albo bagaż kurierem? A może lepiej zabrać same najbardziej potrzebne rzeczy, a resztę kupić na miejscu?
Walizka w kolorze różowym i torba podręczna. Nic więcej nie wzięłam. Z rzeczy prywatnych aż 2,5:
- komputer - to jest 0,5, bo dla wielu nie jest on uznany jako rzecz prywatna
- poduszkę w kształcie łosia na której teraz się opieram
- kubek termiczny - niestety pracownicy mi go rozwalili.
Nie zapominajmy, że AU nie jest bezludną wyspą i zawsze można coś tu kupić. W sumie to też nie wiedziałam co mogłabym więcej ze sobą zabrać. Minimalistą jestem.
Jeśli myślisz o meblach, rowerach, wózkach... daruj sobie. A jeśli stwierdzisz, że bez komody po pradziadku się nie ruszysz to pomyśl jak ją będziesz przetransportowywał w trakcie przeprowadzek? Mieszkam tutaj 8 miesięcy i chyba 5 razy się przenosiłam.
Wspomniałaś że chcesz się pobawić e-bayem. Czy lokalny rynek nie jest zasypany Chińszczyzną?
Przyznam, że przestałam. Najpierw muszę ogarnąć to czym się teraz zajmuje. Co za dużo to nie zdrowo. Przytłoczę się obowiązkami. Hmm... dowiadywałam się z 2 źródeł jak wygląda sprawa cła. I uzyskałam dwie skrajne informacje.
Skoro w komentarzach poruszasz kwestie finansową to zapytam o koszta wyjazdu do Australii ile na koncie trzeba mieć, by wszystko od podstaw załatwić. Pomijam sprawdzanie konta pzez urzedy itd, tylko ile potrzbeujesz by tam wyjechac i poradzić sobie na początku, z moich wyliczen wychodzi 25 tysięcy złotych:
- bilet 2500zł - ok
- Wiza studencka 1500zł - ok
- badania + tlumaczenia dokumentów 500-1000zł - same badania kosztują 500zł. Ja przekroczyłam kwotę 1000zł
- Szkoła na 6 miesięcy (2 miesiące gratis) 14000zł - o co chodzi z 2 mcami gratis? Jeśli mowa o 2 miesiącach nauki gratis to w Gold Coast nigdy nie słyszałam o takiej ofercie. Ceny szkół są różne więc nie powiem czy to dużo, czy mało...
- Na miesiąc mieszkania i życia 6000zł - jak tu przyleciałam miałam kasę jedynie na mc życia. Był telefon do Polski, bo obawiałam się, że zabraknie. Dolicz do tego kaucję za pokój. Jeśli skorzystasz z agencji może ona wynieść nawet 600 - 900$.
Nie zapomnij o międzynarodowym prawie jeździe. Jest to piękna, szara książeczka.
O dodatkowych badaniach jeśli na coś przewlekłego chorujesz. Dobrze by było gdybyś poprosił lekarzy o pisemne rozpoznanie z wyszczególnionymi lekami po angielsku - nie robią z tym najmniejszych problemów.
Pierdółki na które najwięcej kasy się wydaje:
- dobre sandały, bo przez większą część czasu będziesz w nich chodził
- okulary przeciwsłoneczne kat.3
- krem do opalania 50. W grudniu kiziając się 50tką spaliłam się.
- buty do biegania i ogół ubrań sportowych - tu są droższe
- galowe ubrania.
Jak się ma sprawa licencjatu i z doświadczeniem jednak nieudokumentowanym wykształceniem w tym kierunku? Akceptują polskie wykształcenie?
Polskie wykształcenie - lubią wrocławską polibudę, a jeśli skończyłeś coś innego to nostryfikacja. W tym temacie więcej nie powiem, bo to jest przede mną.
Nieudokumentowane doświadczenie - jak nie ma papieru to nie istnieje. Przepraszam, ale to wszędzie będzie obowiązywało.
Jak się przedstawiają "rasy" na ulicy? Dużo Azjatów, czarnoskórych? Co tu dużo mówić, przeszkadzają mi wyznawcy Islamu, ktorzy propagują swoją kulturę w innych krajach- jak z nimi? Większość osób próbuje zostać czy raczej rodzice opłacają im szkoły językowe i wracają do kraju?
Wspomniałeś gdzieś o Sydney - nie byłam, ale słyszałam, że jest bardzo dużo Azjatów. QLD - wszystkiego po trochu z naciskiem na Azjatów.
99% przylatujących jest sponsorowana przez rodziców. Kończą kursy i najczęściej wracają do krajów. I to jest bardzo słabe, bo ludzie są na chwilę. Polubisz, przyzwyczaisz się i żegnasz. A i też inaczej funkcjonują niż osoba chcąca zostać. Ty musisz myśleć o pieniądzach na szkołę, na wizę. Oni na imprezę. Jest różnica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz