sobota, 31 maja 2014

Urywek życia

Zawsze staram się tak zorganizować czas, bym wieczorem padła na pysia stwierdzając, że to był dobry dzień. Tylko, że teraz to ja sama się sobie dziwię, że jeszcze wiem co się dzieje wokół mnie.

Mam dwie i pół pracy:
- Hotel,
- Praca o wczesnych, dla mnie nieludzkich godzinach
- pomagam w skończeniu kursu znajomemu (odpłatnie)

Ponadto sama potrzebuje wsparcia więc regularnie chodzę na prywatne lekcje z nauczycielem i oczywiście muszę czas poświęcić szkole.

Powinnam od dwóch tygodni być na praktykach. Niestety placówka, która miała być pewnikiem okazała się niewypałem. A pani manager była na tyle uprzejma, że nie odpisała mojej nauczycielce na 2 maile i nikt z jej personelu nie był w stanie udzielić mi konkretnych informacji. Wyruszyłam w teren, by samemu ją sobie załatwić. Spotkałam się ze zdziwieniem: "To taka szkoła istnieje?", "Przepraszam, jaka szkoła?", "Przykro mi, ale nie współpracujemy z... jak się ona nazywała? Mam tu listę i nie widzę czegoś takiego". Jest ciężko ze znalezieniem miejsca dla darmowego pracownika. W poniedziałek mam jakąś szansę wreszcie ją rozpocząć, a raczej zaklepać sobie miejsce.

W dodatku moje perypetie prywatne nie pomagają mi w skupieniu się.

Jest trochę za dużo wszystkiego. Trochę bardzo. No, ale jakoś do przodu!

Przypadkowo znalazłam coś ciekawego:
- Since the end of World War II in 1945, more than six million migrants have made Australia their home.
- Around 45% of Australians were born overseas or have at least one parent who was born overseas.
- People from more than 200 countries make up the Australian community.
- The top ten countries of origin for migrants to Australia are United Kingdom, New Zealand, China, Italy, Vietnam, India, Phillipines, Greece, Germany and South Africa.
- Australians identify with more than 250 ancestries.
- Australians practice more than 100 religions including Christianity, Buddhism, Hinduism, Islam and Judaism.
- More than 300 languages are spoken in Australian homes.
- More than 60 indigenous languages are are spoken today.
- Apart from English the most common languages spoken in Australia are Italian, Greek, Cantonese, Arabic, Mandarin, Vietnamese and Spanish.


Niezła statystyka.

niedziela, 18 maja 2014

Odpowiadając na pytania chciałam rzec... :)

Siedząc w mojej ulubionej knajpie przy dobrym piwie (ku memu zdziwieniu można takie tu znaleźć. Hmm... z Czech sprowadzane więc może dlatego mi nadwyraz smakuje) postaram się rzeczowo odpowiedzieć na szereg pytań jednej osoby, która jak mi napisała w mailu wcale mnie nie prześladuje. Jedynie dostałam wiadomości na mailu, facebooku i powstały liczne komentarze ha ha :D Gdybym mogła zaznaczyłabym 'lubię to!'

Cóż za kierunek wybrałaś, jaką szkołę, że masz szansę od razu podjąć zatrudnienie? 
Wybrałam kierunek dla nich deficytowy. Mają mało pracowników socjalnych. W Polsce skończyłam resocjalizację. Tutaj będę walczyła o zaakceptowanie mojej uczelni, bo póki co jej nie lubią. Teraz jestem na Certificate III Aged Care, czyli praca w domach spokojnej starości. Jest ich od grona więc problemów z zatrudnieniem nie będę miała. Jest sprawdzona teoria, by przeciągać obowiązkową praktykę do momentu aż się przekonają i zatrudnią. Tak więc :) wszystko się okaże w poniedziałek, bo coś mój start się przeciąga. 

Polacy są wszędzie i prezentują typowo emigracyjny poziom?

Tzn? Co rozumiesz przez 'emigracyjny poziom'? Nie wiem o co chodzi. Nie mam za dużo tu znajomych Polaków czy 'niepolaków', bo miasto nie sprzyja trwałym znajomościom - niestety. A tego, któremu bardzo ufałam nieodwracalnie straciłam... ale podczas telefonicznej rozmowy z Polką na pytanie: "ilu poznałaś tu Polaków i jakie wrażenia?" odpowiedziałam: "jak tak dalej pójdzie to głowę zacznę odwracać" jej odpowiedź: "ha ha no tak. nie zdziwiło mnie to."

Kolorowo z naszymi rodakami nie jest.

Ekh.. Ekh... <chrząknięcia> ja Ci dam, kolorowo nie jest! Ja sobie radzę. I to szybciej niż chciałam, bo mój plan był nieco wolniejszy. No, ale wiem co masz na myśli. Poznałam tutaj dwójkę bardzo przyjemnych Polaków. Z czego jedna osoba to backpakers więc jej już tu nie ma, ale nadal mnie reanimuje w sytuacjach kryzysowych. A druga boryka się z podobnymi do moich problemami. A pozostali to hmm... 

Do Australii- jednak jakiś poziom prezentować trzeba... 

Poziom portfela owszem. I tylko tyle. Serio. 

Zwłaszcza dla ludzi inteligentnych, którym do życia potrzebna jest ambicja i rozwój a nie Żywiec i Pierogi
Może się mylę i bardzo bym chciała, ale mam wrażenie, że masz nieco inne wyobrażenia o tym kraju niż jest w rzeczywistości. 
Australia ma potężnie rozwiniętą kampanię promującą jak również nie posiadamy dużej ilości informacji. Dla nas to są palmy, kangury i niebezpieczne zwierzaki. Zapomniałam o przyzwoitym socjalu. Palmy i kangury są. Niebezpieczne zwierzaki też, ale nie w tym stanie w którym mieszkam. Socjal - nie jest dostępny dla emigranta na wizie studenckiej. Jest przyjemna sytuacja ekonomiczna, bo zarabiając najniższą krajową byłam w stanie kupić sobie nowy komputer - miło. Wspomniane ambicje - przez pierwsze miesiące będzie lepiej jak je wraz z ego schowasz do kieszeni, bo chyba zawodowo nie będziesz się realizował pracując jako sprzątacz, pokojówka czy kelner (ostatnie najmniej płatne). Jestem tu 8 miesięcy i sprzątam więc gdzie tu ambicje? I gdzie możliwość pokazania "allo! Inteligent przyleciał?" Na pewno nie w pierwszym roku.

A mimo to, jest nas za dużo?

Nie w moim mieście. Tu prawie polskiego nie słyszę i tęskno mi za naszym szcz rz ch :D 

Polecam kluby Toastmasters (...) organizacje typu Polish Professionals

Dziękuje! o tym nie wiedziałam! 

Każda emigracja, zwłaszcza w samotności jest trudna.

Nie tylko ja tu w pojedynkę przyleciałam. Fakt czasem jest słabo. Czasem się zastanawiam 'po co to wszystko'. I wtedy pojawia się tylko jedna myśl: 'nie strać tego wysiłku który w to wszystko włożyłaś" więc staram się dalej. Choć z powodów prywatnych teraz jest słabo, ale głowa do góry i na przód!  

A jak wygląda kwestia "dawania szansy" ludziom

Znalezienie pierwszej pracy polega na kłamaniu. Australia jest krajem nacjonalistycznym. Lubią tutejsze doświadczenie i tutejsze szkoły. Na wstępie, kiedy tu się przyjedzie nie masz ani doświadczenia, ani ich papierów więc kłamiesz. Na moje szczęście w Gold Coast nie ma rzeszy Polaków więc do perfekcji opanowałam tekst: "bo w Polsce to mamy inne standardy. Ja mam duuuuże doświadczenie, ale tu jest inaczej". Oczywiście następuje dzień testowy w którym bardziej jest sprawdzane, czy masz potencjał niż czy Twoje cv mówi prawdę. W tym momencie opisałam rekrutacje na stanowiska gówniane typu: pomoc kucharza, wszelkiej maści sprzątacz. 

Jestem barmanem z zamiłowania, dodatkowo zrobiłem sobie kurs w Polsce, ale brak mi doświadczenia. Ale bardzo chciałbym pracować jako barman, jak pisałem- to moja pasja. Czy mentalność Australijczyków będzie mi przychylna? Wystarczy chcieć, czy jeszcze coś więcej? 

Nigdy nie startowałam na takie stanowisko, ale wydaje mi się. Podkreślę, wydaje mi się, jeśli właścicielowi się spodobasz to zaproponują dzień testowy albo dadzą Tobie listę ich drinków do nauczenia się i potem Ciebie sprawdzą. 

Jak poradziłaś sobie w kwestii przetransportowania swojego "dobytku" do Australii? Zabrałaś tylko bagaż 30kg i reszta na miejscu, albo bagaż kurierem? A może lepiej zabrać same najbardziej potrzebne rzeczy, a resztę kupić na miejscu?

Walizka w kolorze różowym i torba podręczna. Nic więcej nie wzięłam. Z rzeczy prywatnych aż 2,5:
- komputer - to jest 0,5, bo dla wielu nie jest on uznany jako rzecz prywatna 
- poduszkę w kształcie łosia na której teraz się opieram 
- kubek termiczny - niestety pracownicy mi go rozwalili. 

Nie zapominajmy, że AU nie jest bezludną wyspą i zawsze można coś tu kupić. W sumie to też nie wiedziałam co mogłabym więcej ze sobą zabrać. Minimalistą jestem. 
Jeśli myślisz o meblach, rowerach, wózkach... daruj sobie. A jeśli stwierdzisz, że bez komody po pradziadku się nie ruszysz to pomyśl jak ją będziesz przetransportowywał w trakcie przeprowadzek? Mieszkam tutaj 8 miesięcy i chyba 5 razy się przenosiłam. 

Wspomniałaś że chcesz się pobawić e-bayem. Czy lokalny rynek nie jest zasypany Chińszczyzną?
Przyznam, że przestałam. Najpierw muszę ogarnąć to czym się teraz zajmuje. Co za dużo to nie zdrowo. Przytłoczę się obowiązkami. Hmm... dowiadywałam się z 2 źródeł jak wygląda sprawa cła. I uzyskałam dwie skrajne informacje. 

Skoro w komentarzach poruszasz kwestie finansową to zapytam o koszta wyjazdu do Australii ile na koncie trzeba mieć, by wszystko od podstaw załatwić. Pomijam sprawdzanie konta pzez urzedy itd, tylko ile potrzbeujesz by tam wyjechac i poradzić sobie na początku, z moich wyliczen wychodzi 25 tysięcy złotych:
- bilet 2500zł - ok 
- Wiza studencka 1500zł  - ok 
- badania + tlumaczenia dokumentów 500-1000zł  - same badania kosztują 500zł. Ja przekroczyłam kwotę 1000zł
- Szkoła na 6 miesięcy (2 miesiące gratis) 14000zł - o co chodzi z 2 mcami gratis? Jeśli mowa o 2 miesiącach nauki gratis to w Gold Coast nigdy nie słyszałam o takiej ofercie. Ceny szkół są różne więc nie powiem czy to dużo, czy mało... 

- Na miesiąc mieszkania i życia 6000zł - jak tu przyleciałam miałam kasę jedynie na mc życia. Był telefon do Polski, bo obawiałam się, że zabraknie. Dolicz do tego kaucję za pokój. Jeśli skorzystasz z agencji może ona wynieść nawet 600 - 900$.

Nie zapomnij o międzynarodowym prawie jeździe. Jest to piękna, szara książeczka.
O dodatkowych badaniach jeśli na coś przewlekłego chorujesz. Dobrze by było gdybyś poprosił lekarzy o pisemne rozpoznanie z wyszczególnionymi lekami po angielsku - nie robią z tym najmniejszych problemów.

Pierdółki na które najwięcej kasy się wydaje: 
- dobre sandały, bo przez większą część czasu będziesz w nich chodził
- okulary przeciwsłoneczne kat.3 
- krem do opalania 50. W grudniu kiziając się 50tką spaliłam się. 
- buty do biegania i ogół ubrań sportowych - tu są droższe
- galowe ubrania.  

Jak się ma sprawa licencjatu i z doświadczeniem jednak nieudokumentowanym wykształceniem w tym kierunku? Akceptują polskie wykształcenie? 
Polskie wykształcenie - lubią wrocławską polibudę, a jeśli skończyłeś coś innego to nostryfikacja. W tym temacie więcej nie powiem, bo to jest przede mną. 
Nieudokumentowane doświadczenie - jak nie ma papieru to nie istnieje. Przepraszam, ale to wszędzie będzie obowiązywało.

Jak się przedstawiają "rasy" na ulicy? Dużo Azjatów, czarnoskórych? Co tu dużo mówić, przeszkadzają mi wyznawcy Islamu, ktorzy propagują swoją kulturę w innych krajach- jak z nimi? Większość osób próbuje zostać czy raczej rodzice opłacają im szkoły językowe i wracają do kraju? 
Wspomniałeś gdzieś o Sydney - nie byłam, ale słyszałam, że jest bardzo dużo Azjatów. QLD - wszystkiego po trochu z naciskiem na Azjatów. 
99% przylatujących jest sponsorowana przez rodziców. Kończą kursy i najczęściej wracają do krajów. I to jest bardzo słabe, bo ludzie są na chwilę. Polubisz, przyzwyczaisz się i żegnasz. A i też inaczej funkcjonują niż osoba chcąca zostać. Ty musisz myśleć o pieniądzach na szkołę, na wizę. Oni na imprezę. Jest różnica. 

wtorek, 13 maja 2014

Chinatown i szkoła

Później były odwiedziny szkoły znajdującej się w Chinatown.

Główna brama zrobiła fajne wrażenie. Nadal ubolewam, że miałam zbyt słaby aparat w komórce. Poniższe zdjęcie znalazłam gdzieś w necie.
Wrażenia wizualne super. Szkoda, że komuś sajgonki się spaliły. Na całym chodniku było je czuć.

Szkoły niestety nie jestem w stanie zmienić. Kursy rozpoczynają co 3 miesiące i na me nieszczęście pierwszy jest za szybko. Nie zdążę przebrnąć przez biurokrację. A kolejny za późno. Musiałabym poświęcić całe swoje wakacje. Trochę za dużo mnie to poświęcenia będzie kosztowało. Tak więc czy mi się podoba, czy nie muszę pozostać w szkole w której jestem i los prosić, by niczego więcej nie spieprzyli. A jeśli tak się stanie, to by nie było nic poważnego.

Dobrze, że mam bardzo przyjemną nauczycielkę. Dzięki niej jestem jeszcze w stanie przetrwać. Teraz muszę ogarnąć temat praktyk, których szybko nie skończę. Dają mi bardzo duże szanse na zatrudnienie. I tym samym na mocne zbliżenie się do wizy stałego pobytu oraz normalnej pracy. Bardzo miło zaskoczyła mnie nauczycielka, która zmieniła mi miejsce praktyk na placówkę znajdującą się w moich okolicach, a nie jak pierwotny jej plan przewidywał, oddaloną o ponad 20 km. Wysłała maila do managera z informacją, że byłabym zainteresowana podjęciem zatrudnienia. Bardzo mnie ta wzmianka ucieszyła. Co prawda manager nie odpisała jeszcze, ale i tak miło z jej strony. A ja ze swojej powinnam w poniedziałek do niej pojechać i osobiście porozmawiać.

Trzymajcie kciuki :)

poniedziałek, 12 maja 2014

Polonia

Pojawiłam się. Powróciłam. Po ponad miesięcznej przerwie. Jestem.

Wiele się wydarzyło. Jak zawsze. Czasem chciałabym się ponudzić i stwierdzić, 'tak pora tą moją szczupłą pupę ruszyć'. W zamian za to ciągle mi czasu brakuje. A jak mam chwilę spokoju to po prostu zwijam się w kołdrze i udaje, że zniknęłam. Bardzo lubię ten stan. Niestety miauczący Rufus za drzwiami najczęściej mi go przerywa.

Zwiedziłam polski klub. Musiałam być w Brisbane, by sprawdzić szkołę, która mi przypadła do gustu i przy okazji zjadłam pierogi.

Przyznam, że bardzo mocno się zawiodłam. Nie wiem jak wyglądają inne polskie kluby. Po odwiedzinach tego nie jestem już nawet ciekawa.
Oczekiwałam, że zobaczę kalendarz eventów, spotkań, czegokolowiek. Kalendarz jest, ale prawie pusty (prawie, bo usłyszałam o tańcach <chyba Zumba> i targach żywności) Byłam pewna, że usłyszę: "co 3 czwartek miesiąca są organizowane wypady do pobliskiego kina, a później idziemy do kawiarni na kawę i ciastko" bądź "raz w miesiącu, najczęściej w ostatnią niedzielę jedziemy na mini wycieczkę. Ostatnio byliśmy w xyz i tu są zdjęcia. Było super" Zorganizowanie takich 'imprez' jest czymś prostym do zrobienia. Tylko trzeba chcieć. W zamian za to usłyszałam:

'Gdybyś przyjechała w piątek późnym popołudniem to miałabyś możliwość spotkania większej ilości Polaków. Po pracy przychodzą napić się piwa".

Przepraszam, ale nie za bardzo chce mi się jechać łącznie 3 godziny pociągiem po to, by dosiąść się do czyjegoś stolika i napić się Żywca, który od kilku lat zbytnio dobrym piwem nie jest.

A jakie pierwsze wrażenie?

Takie, że wyszłam. A później stwierdziłam, że skoro ich znalazłam to przynajmniej jakiś obiad zjem (czekał mnie cały dzień w Brisbane).
Dostałam rozgotowane pierogi (sztuk 5) z sałatką z Colesa z 3 plasterkami ogórka i 2 plasterkami pomidora, które zostały oblane wodą z octem, przepraszam zostały podane z sosem vinegrette.

To co może być ciekawe to targi żywności. Są co 2 tygodnie.

Nieco inaczej sobie wszystko wyobraziłam.