Po wizycie u agenta emigracyjnego wiem już na czym stoję.
Mam to ułatwienie, że moje wykształcenie jest bardzo elastyczne i mogę pracować
w wielu zawodach. Teraz może zacznie mi to procentować.
W tym momencie mam 3 prace więc wreszcie chyba mogę być
spokojna o pieniądze na życie i na kolejną szkołę, bo muszę sobie tutaj kupić
czas. Nadal wydaje mi się, że pomysł na Community Services Works nie jest
głupi. Może nie skorzystam z wizy dotyczącej listy SOL, ale są też inne. Nadal
będę walczyła, by zostać jak najdłużej się da.
Widok z hotelowego okna |
Od wtorku zacznę kolejną pracę. Jako pokojówka w Hiltonie.
Pierwsze 3 dni niestety nieodpłatne ponieważ będą mnie szkolili. Ogólnie jest
to ciężka praca, ale legalna i za normalne pieniądze – wyższe niż najniższa
krajowa. W ten weekend powiedziałam szefowi w restauracji, że nie mogę
przychodzić w dni powszednie. Mam nadzieję, że nie sprawi to problemu, bo do
momentu kiedy nie będę wiedziała z jaką częstotliwością będę pokojówką nie chce
z niczego rezygnować.
Widok z okna Hiltona |
Dodatkowo codziennie rano sprzątam dom jednej rodziny.
Bardzo lubię tą pracę. Sympatyczni ludzie. Co prawda bałaganiarze, ale są
bardzo w porządku wobec mnie. No, i mam normalne pieniądze.
Ostatni widok z okna |
Jeszcze nie tak jakbym chciała, ale nie mogę zbytnio narzekać, bo ciągle w domu nie siedzę.
Moment na refleksje.
Jest ciężej niż myślałam, ale też nie jest beznadziejnie
(daleko do tego poziomu). Od paru osób usłyszałam, że dobrze sobie radzę i to
nie tylko od dobrych znajomych z Polski, ale również od Australijczyków. Gdybym
miała cofnąć czas i ponownie zadecydować o przyjeździe to nie zmieniłabym
zdania. Miła jest to perspektywa, że na miesięczny czynsz muszę pracować przez
20 godzin (mając gównianą pracę), a nie przez ponad tydzień – z wypłatą
zbliżoną do średniej krajowej.
To co mi przeszkadza najbardziej to nie praca fizyczna,
której nigdy nie miałam. To nie ból rąk, czy nóg. To nie wkurzanie się na
drobnostki – niestety momentami frustracja rośnie i zaczyna wtedy wszystko irytować.
To ciągła dyplomacja – nie mogę nadal nikomu zaufać i czasem jest mi smutno.
Niestety na to potrzebuje czasu. Ciągłe zmienianie przeze mnie grup w szkole
nie pomaga. Dwóm osobom się poskarżyłam: Brazylijce z którą pracuję i poznanemu
Aussie, który zna sporo Polaków i zapozna mnie z nimi. Wersja ‘alone’ jest dla
twardzieli i zawsze się za taką uważałam. No, ale ileż można?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz