poniedziałek, 7 kwietnia 2014

7 miesięcy i 1 dzień

Przepraszam, że strona jeszcze nie działa, ale sama już nie ogarnę tematu. Nie potrafię. Jedna osoba totalnie się na mnie wypięła więc czekam na wsparcie kogoś innego. Tylko, że ta druga osoba jest zabiegana.
Jeśli nie uda mi się dwóch rzeczy pchnąć to najprawdopodobniej wracam do poprzedniego szablonu.

Za wszelkie usterki i niedogodności przepraszam.

Komentarze dobrze działają w Chromie :)

***

Równo 7 miesięcy temu i 1 dzień wsiadłam do samolotu w Warszawie. Pełna nadziei, przerażenia w oczach i szczęścia przyleciałam do Kangurów. Nadzieja jeszcze nie umarła, przerażenie czasem się pojawia (dwukrotnie za sprawą stanu konta i raz jak brałam prysznic z pająkiem wielkości mojej dłoni - a tych nie mam małych) a szczęście? Momentami zmienia się w coś odwrotnego, ale tylko momentami. Pojawiła się frustracja - w niesamowicie szybkim tempie potrafi niszczyć, i zmęczenie.

Przed wyjazdem wiedziałam, że nie będzie łatwo. Wiedziałam, że będzie to walka z urzędem emigracyjnym, z pracodawcami i z moim angielskim.

Z urzędem walkę wygrałam. Po skończeniu studenckiej zdziwię się jeśli nie dostanę permanentnej wizy. Choć koszt samej aplikacji to chyba 4500$ Mam sporo czasu na uzbieranie tej kwoty. Może wcześniej obrączka się pojawi. Nie pogniewałabym się.

Z Moim nadal jestem. Niebawem 5 albo 6 miesięcy będzie. Tylko od jakiegoś czasu jest nie za dobrze. Mówił, że ma problemy finansowe, ale nie chciał powiedzieć nic więcej i złościł się jak zaczynałam ten temat. 2 dni temu bardzo mocno go przycisnęłam do muru:
- "Mam 2 tygodnie na podjęcie decyzji, gdzie chce się uczyć. Muszę znaleźć inną szkołę. Zostaję tutaj i coś zmieniamy albo wyjeżdżam do innego miasta"
-<płacz> "Jedź"
- "Chyba Ciebie pogięło. Znajdźmy rozwiązanie"
- "Nie będzie go w przeciągu najbliższych miesięcy. Mam zbyt duże długi"
I wreszcie dowiedziałam się o wszystkim.

Później padło:
-"A Ty to właściwie mnie kochasz?"
- "Tak, ale to niczego nie zmienia"

Zmieniło wszystko.

Pomysł zmiany miasta? Impuls. Jeśli nie teraz to najszybciej za pół roku. Niestety, ale wiza studencka jest bardzo drogą namiastką wolności. Nie mogę ot tak się przenieść, bo jest to nielogiczne. Kursy trwają około 6 mcy. Bezsensu w połowie zmieniać szkołę. Nawet jeśli bym się zdecydowała to wszystko musi potrwać. Miesiąc czasu trwa wykreślenie z listy studentów, potem CoE (w tej szkole czekałam 2 tygodnie), a jest to papier jaki nowa szkoła generuje i jest on niezbędny do znalezienia się na liście studentów i tym samym załatwienia wizy. No i sama przeprowadzka. Muszę mieć kasę na koncie na start. Jeśli bym się teraz zdecydowała to czasowo pięknie bym skończyła ogarniać temat w momencie zakończenia kursu.

Tylko... tylko... po co się przenosić? Do sprzątania kibli w innym mieście? Hmm... Na razie jeszcze nie mogę mieć innego rodzaju pracy. Muszę jeszcze się pomęczyć.
Okazało się, że kibel kiblowi nie równy.
W Hiltonie przydłużono mi kontrakt. Ten kończy mi się w maju, a 30 czerwca kończę szkołę. Szukać pracy na ok 2 - 3 mce? To już wolę być w tym Hiltonie. Zmienił się główny manager i ku memu zdziwieniu pomijając wykonywaną pracę, ta firma jest normalna. Spełniłam swoje ciche marzenie - zwiedziłam penthouse. Piękny standard z jeszcze piękniejszym widokiem na ocean z 55 piętra. To mi dupę urwało. WOW!
Przyzwyczaiłam się do swoich kibli, łazienek, stolików rodem z IKEI. Przez 3 tygodnie pracowałam u Francuza. Mają podpisaną umowę z 2 hotelami. Jeden 5 gwiazdek, drugi - tam mogę przywitać się z Gierkiem. Niesamowita różnica w standardzie. Brak różnicy w standardzie pracy. Jeszcze byłam w stanie zrozumieć, że są przewrażliwieni co do kurzu w 5 gwiazdkowcu, ale w tym drugim? W obu miałam sprawdzać pod różnym kątem wszystkie stoliki czy oby na pewno nie została jakaś smuga. Masakra! Dostarczana chemia? Marka Coles (odpowiednik Tesco). Tym się nie da dobrze niczego umyć. Wózki na których trzymamy pościel, ręczniki i takie tam, najczęściej miały połamane kółka więc trzeba było je ciągnąć. Raz nam się przez to woda z wiadra rozlała i była afera. To może przynajmniej dobre pieniądze? Płacili za sprzątnięty pokój, nie za godzinę. No, ale jak przeliczyłam to jedynie Chińczycy zgodzą się na takie warunki. Ucieszyło mnie to, że mnie zwolnili. W momencie kiedy była cisza w Hiltonie miałam ich. Teraz jest coraz lepiej.

2 komentarze:

  1. Dzisiaj komentarze dzialaja normalnie takze na Firefoxie.
    Ewelina, dasz rade, dostaniesz wize, bedzie dobrze, zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to może coś się musiało przemielić? Albo znajomy po cichaczu zainterweniował. Nie mam pojęcia.

      Ulu, dziękuje bardzo. Wczoraj jak pisałam post zasypiałam przed kompem.
      Dzisiaj ciąg dalszy.

      Usuń