Jak widać remont trwa. Jeszcze nie jest idealnie. Ba! Nawet nie jest dobrze, ale już jest zdatny do użytku. Co prawda przeraża mnie chaos w menu (tam to już jest anarchia), ale mogę publikować nowe posty :)
To co zostanie jeszcze zmienione, to:
- social media,
- zwalczenie bajzlu w menu i tym samym zredagowanie treści
- umieszczenie zdjęć
- urozmaicenie kolorystyki
I chyba wtedy będzie wyglądał w miarę profesjonalnie.
Zrobiłabym to szybciej, ale zawsze pojawiało się jakieś 'ale'.
I tym razem padło na szkołę.
Nie mowa o trudnościach w rozwiązaniu assessmentów, bo w nich mam pytania w stylu: "dlaczego ludzie chorują", ale mowa o administracji szkoły.
Zdałam sobie sprawę, że wszelkie nieszczęścia jakie mnie tu spotkały były powiązane ze szkołą:
- problemy ze zmianą grupy językowej na wyższy poziom. Mocno odczuwałam, że szkole zależy jedynie na pieniądzach. Pierwsze zadawane przez dyrektora pytania były typu: "a na jak długo kurs wykupiłaś? O, na 6 mcy... to zaczynasz od beginersów." Nieistotne było to, że najodpowiedniejszy dla mnie level był średniozaawansowany (co prawda w Polsce byłam na zaawansowanym, ale były to dla mnie zbyt wysokie progi). Za prawie 3 miesiące beginersów miałam płacić.
- w momencie kiedy wybrałam się na oficjalny urlop, bym mogła pracować w większym wymiarze czasu pracy to szkoła jakoś o tym fakcie zapomniała i przez cały okres jego trwania miałam wpisywane nieobecności. Jestem na wizie studenckiej - frekwencja jest istotna.
- Urlop skończyłam, ale nie byłam w stanie powrócić do 5dniowej nauki. Nie miałam na to czasu. Dyrektor z dnia na dzień przeniósł moje dokumenty na kurs zawodowy. Miałam wypełnić wszelkie formalności i od poniedziałku zacząć Aged Care. W poniedziałek nie byłam w stanie przyjść, ale wszelkie dokumenty wysłałam mailem. Po kilku dniach dostałam wiadomość od agenta, że zostałam wykreślona z listy studentów ponieważ nie dostarczyłam niezbędnych papierów i nie wstawiłam się na zajęciach. Ciśnienie mi się podniosło. Zadzwoniłam. Dopiero podczas rozmowy telefonicznej administracja znalazła moje 3 maile.
W szkole w kolejny poniedziałek usłyszałam rozmowę:
- ejjj student mówił, że wysłał do ciebie maila
+ Ty wiesz ile ja ich mam do czytania?
Nie chce być nieuprzejma, ale na tym polega jej praca!
Jeśli zostałam wykreślona z listy studentów mogłam mieć problem z wizą.
Pojawiłam się w kolejny poniedziałek i panie rozłożyły ręce, bo nie wiedziały co mają za mną począć. Przez ich pomyłkę zabrano mi tydzień wakacji.
- No, ale jeśli już zmieniłam profil kursu to musiałam aplikować o nową wizę. Oczywiście szkołę to przerosło i zgubiono dokumenty. Na domiar złego zaczęto kręcić. Administracja wysłała maila do agenta stacjonującego w innym mieście, że ich nie podpisałam i mam się niezwłocznie pojawić w szkole. Tylko, że je prawidłowo wypełniłam. Nawet administracja na tych dokumentach przypięła kartkę z moimi danymi kontaktowymi, bo poprosiłam o ich skan. Łatwiej okłamać i zrobić ze studenta idiotę niż przyznać się do błędu.
- moje dokumenty zostały ponownie zgubione. Tym razem inne. Najlepsze jest to, że szkoła ten jeden papier sama wygenerowała i gdzieś go posiała. Poproszono mnie o wysłanie go do nich.
- Wizę dostałam, rozpoczęłam nowy kurs. To cóż złego może jeszcze się wydarzyć? Już chyba nic.
A jednak. Szkoła zawsze dba o rozrywkę. Czemu widniałam na dwóch listach obecności do dzisiaj nie wiem. Nikt nie został poinformowany, że zmieniłam kurs z General English na VET i w GE miałam wpisywane nieobecności. Przez przypadek spotkałam swojego nauczyciela na korytarzu i sprawę sprostowałam.
- W ostatnim miesiącu miałam problemy finansowe. Poprosiłam szkołę o jednorazową zmianę terminu płatności. Szkoła wyraziła zgodę. Na następny dzień stałam przed kasą, chciałam zapłacić. Transakcja została odrzucona. Sprawdziłam konto i zobaczyłam stan ok. -200$. Za stworzenie niedozwolonego salda została pobrana kwota 30$. Szkoła robiła wszystko co mogła, by mi nie oddać pieniędzy. Nie miałam na czynsz i na jedzenie. Oczywiście sprawę zgłosiłam agentowi i po przeczytaniu odpowiedzi pani dyrektor stwierdziłam, że nie odpuszczę. Pani dyrektor chciała pożyczyć mi pieniądze tylko ja odmówiłam (WTF?). Za wszelkie powyżej przeze mnie opisane sytuacje odpowiadał pracownik, który został już zwolniony więc nie mogą nic zrobić (ponownie WTF? Pokazałam palcem kto zgubił moje dokumenty).
Przedstawiłam agentowi moją opinię - pani dyrektor przedstawiła bardzo wygodną dla siebie historię, która niestety jest kłamstwem mającym na celu wybielenie wszelkich nieścisłości i pomyłek tejże wspaniałej instytucji. W kolejnej wiadomości przeczytał, że chce obniżenia czesnego w ramach zadośćuczynienia - szkoła od kilku dni milczy.
Sprawę szkoły zaczęłam sama wyjaśniać i wszelkie nieścisłości zgłosiłam do Overseas Students Ombudsman. Może im uda się zrobić porządek ze szkołą. Ja cierpliwie czekam na ciąg dalszy :)
Może nie ugram tego czego chcę, ale mam nadzieję, że gnojom nosa utrę.